AKAI MPC (cz. II)
W drugiej części naszego tekstu o serii AKAI MPC nieco odchodzimy od jej hip hopowego dziedzictwa. Oddajemy głos producentom, których twórczość nie jest bezpośrednio związana z rapem, choć często był to gatunek stanowiący punkt wyjścia dla ich dalszych muzycznych poszukiwań. Wspólnie zastanawiamy się co decyduje o tym, że urządzenia japońskiego producenta cenione są przez artystów poruszających się w tak różnych stylistykach.
Powiedzieć, że seria urządzeń zapoczątkowana przez Rogera Linna silnie związana jest z hip hopem to w zasadzie nic nie powiedzieć. Przez lata najlepsi producenci tworzyli na kolejnych modelach popularnej MPC-tki swoje klasyczne albumy a samo narzędzie obrastało coraz większym kultem. Konstrukcja oraz możliwości oferowane przez sampler AKAI bardzo istotnie wpłynęły na rozwój całego gatunku a w pewnym momencie jego używanie stało się elementem producenckiego etosu. Artyści rymowali o tym urządzeniu w kawałkach i prezentowali je na okładkach swoich albumów przez co dla wielu z nich MPC stało się ważną częścią wizerunku. Zresztą, nasi rodzimi twórcy podzielali entuzjazm wobec legendarnego samplera i również niejednokrotnie dawali temu wyraz w swojej twórczości.
Bez wątpienia to właśnie dzięki twórcom takim jak DJ Premier, 9th Wonder czy J Dilla o produktach firmy AKAI dowiedziały się nawet osoby nie zajmujące się tworzeniem muzyki. Zapewne to jeszcze bardziej wzmocniło "mit" MPC jako nieodłącznego atrybutu producenta hip hopowego, jednak w rzeczywistości z jego potencjału korzystali (i korzystają nadal) artyści realizujący się na polu techno, ambientu czy muzyki house. Carl Craig, legenda sceny techno z Detroit przy okazji rozmowy z Rogerem Linnem o ewolucji maszyn perkusyjnych opowiedział m.in. o tym w jaki sposób MPC zmieniło jego podejście do produkowania muzyki.
Zarówno w tej jak i w wielu innych wypowiedziach na temat wpływu MPC na rozwój hip hopu pojawia się postać Jamesa Yanceya (J Dilla), który niestety zmarł w 2006 roku. Sposób jego pracy i brzmienie jakie osiągnął do dzisiaj stanowi ogromną inspiracje dla całej rzeszy producentów. Można powiedzieć, że poprzez takie zabiegi jak wyłączenie kwantyzacji oraz świeże podejście do samplingu "uczłowieczył" on sampler AKAI. To organiczne brzmienie i "przesunięte" bity dały z kolei początek jednemu z najprężniej działających ośrodków nowej muzyki, czyli scenie z Los Angeles. Albumy producentów takich jak Ras G, The Gaslamp Killer czy Mono/Poly to tylko wierzchołek ogromnej góry złożonej z niezliczonej liczby wydawnictw będących mniej lub bardziej czytelnym odbiciem stylu wypracowanego przez J Dillę.
A więc po tym jak w pierwszej odsłonie cyklu "Duch w maszynie" wypowiedzieli się producenci bardzo mocno kojarzeni z hip-hopem (m.in. NOON, Patr00, DJ Eprom czy Steve Nash) teraz postanowiliśmy zapytać o doświadczenia pracy z MPC artystów, których trudno byłoby opisać w ten sposób. Nasi goście wspominają swoje pierwsze doświadczenia z tym narzędziem, zdradzają w jaki sposób jego konstrukcja wpływa na ich ekspresję artystyczną oraz zastanawiają się nad tym jaka przyszłość czeka całą serię AKAI MPC.
To zainteresowanie hip-hopem spowodowało, że zaczęliście korzystać z MPC?
Fischerle (producent eksperymentujący na tkance dubowego techno, miłośnik kaset i założyciel oficyny Pawlacz Perski): Tak. Kiedy zaczynałem robić muzykę, wśród wtajemniczonych znajomych krążył już "mit" MPC jako niezwykłego sprzętu do robienia bitów, którego używa np. Pete Rock. Porównując jego brzmienie z tym, co wówczas sam próbowałem osiągnąć szybko zorientowałem się, że musi być coś na rzeczy.
Mateo PJ (producent, promotor i pasjonat odpowiadający za label Polish Juke): Tak właśnie było - wszystkiemu był i jest winny hip hop.
Pepe. (artysta związany z labelem Flirtini Records, który całkowicie zrezygnował z używania wtyczek VST a swoje brzmienie szlifuje samplując setki winyli oraz regularnie uderzając palcami w pady MPC): Dokładnie. Wiedziałem, że praktycznie cała ukochana przeze mnie złota era rapu oparta była na tym instrumencie i jego możliwościach. Po dziś dzień utożsamiam hip-hop z tym sprzętem. DJ Premier ma MPC 60, Pete Rock korzysta z 2000XL, a J Dilla do perfekcji opanował MPC 3000. Dla mnie osobiście rap to AKAI a AKAI to rap. Słuchając debiutu DJ Shadowa chciałem dowiedzieć się na czym powstaje jego muzyka - w jaki sposób tnie sample. Pamiętam, że przypadkiem natrafiłem na zdjęcie z jego studia i zobaczyłem szare pudło z padami. Pomyślałem sobie ''to bank musi być to''. Zacząłem szukać w internecie informacji co to za sprzęt, kto go robi i za ile. Tak odkryłem AKAI MPC 60 oraz inne modele: 2000 czy 2000XL.
Urbanski (największą popularność przyniósł mu tworzony wspólnie z Łukaszem Stachurko duet RYSY, obecnie rozwija swoją solową działalność, autor muzyki do spektakli teatralnych i filmów): W moim przypadku był to precyzyjnie mówiąc post hip hop. Wspólnie z Teielte oraz Sonar Soul’em mieliśmy kiedyś skład Basalias i na fali fascynacji artystami wydającymi muzykę w wytwórni Brainfeeder graliśmy tzw. "nowe bity". MPC służyło mi jako perkusja, którą obsługiwałem palcami. Bardzo podobały mi się jej pady i brak latencji, z którym borykałem sie podłączając ówczesne kontrolery MIDI do komputera.
New Rome (producent kojarzony przede wszystkim z muzyką ambientową, wcześniej wspólnie z Tomaszem Mreńcą tworzył projekt Venter): Rzeczywiście MPC zawsze kojarzyło mi się przede wszystkim z hip hopem ale z drugiej strony szybko zacząłem zdawać sobie sprawę, że wykorzystuje się ją również w innych gatunkach muzycznych. Wielu producentów grających np. "chicago house" ma w swoim studiu produkt AKAI - przykładem może być tutaj Omar S, który pracuje na klasycznej już wersji MPC 2000. Jego utwory posiadają ten charakterystyczny oraz oryginalny groove.
Palcolor (producent, były członek formacji Złota Jesień, założyciel oficyny Jasień, związany ze środowiskiem zgromadzonym wokół warszawskiej Eufemii): U mnie chyba takim pierwszym zapalnikiem był wywiad z Autechre, gdzie mówili o tym jaki instrument zabraliby na bezludną wyspę. Wytypowali MPC 1000. Potem zauważyłem, że używa go praktycznie cała scena szumiącego techno w stylu Palmbomen czy Ngly. Więcej mnie nie trzeba było przekonywać - kupiłem i zakochałem się.
MPC 2000XL Mateo PJ (fot. archiwum artysty)
Michał Zakrzewski (członek duetu producenckiego Astro Buhloone, wcześniej znany z projektu Hush Hush Pony): Jednymi z moich ulubionych twórców we wczesnym etapie "zajawki" na produkcję muzyki byli DJ Shadow i RJD2 – ten pierwszy nagrał "Endtroducing..." korzystając głównie z MPC 60, gramofonu i ogromnej ilości płyt winylowych, tak samo RJD2 korzystał z MPC 2000 lub 2000XL przy swoich pierwszych płytach. Spore wrażenie robiły na mnie klipy zamieszczane na YouTubie, na których Damu The Fudgemunk grał swoje bity zrobione na MPC 2000. Oprócz tego wiadomo – J Dilla i MPC 3000 albo Jel z Anticonu grający live na MPC 2000XL.
Boryn (członek duetu producenckiego Astro Buhloone, wcześniej znany z kolektywu Fly Or Die): Pierwszy raz słowo "sampler", podobnie jak "MPC" usłyszałem w kawałku "Friko" Grammatika. Tak zaczęła się moja mała obsesja. Chodziłem wtedy jeszcze do szkoły muzycznej. W porównaniu do mozolnego ćwiczenia gam czy rozpracowywaniu etiud stukanie w pady wydawało mi się totalnie kosmicznym pomysłem. To było coś zupełnie innego i na zawsze zmieniło moje podejście do tworzenia muzyki. Na pierwszą MPC-tkę zbierałem całe wakacje. Miałem jakieś 16 lat i pracowałem codziennie od 6-ej rano. Było warto, choć pierwszy semestr szkoły "zawaliłem" po całości.
A co decyduje o tym, że po to narzędzie sięgają równie chętnie artyści nie związani z rapem?
Palcolor: Hip hop nie stworzył MPC tylko je zaadaptował do swoich potrzeb. Aphex Twin swoje wczesne płyty też wyklepywał na padach MPC 60. Jest to po prostu uniwersalnie dobry sekwenser ze świetnym samplerem i to naprawdę wszystko czego trzeba by był sercem każdego setupu wymagającego kontrolowania kilku instrumentów na raz.
Pepe.: Według mnie są trzy powody dla których wielu producentów, niekoniecznie rapowych sięga po ten sprzęt. W pierwszej kolejności jest to bardzo przyjemny sekwenser, który można zastosować w różnych gatunkach, od house'u po techno. Po drugie, na MPC możesz programować bębny, które będą miały swój feeling i groove. Dzięki temu linia perkusyjna przestaje być mechaniczna a staje się bardziej ''ludzka''. Na koniec wskazałbym szerokie możliwości systemu operacyjnego AKAI. Dzięki niemu rzeczy które robisz w DAW-ie, możesz zrobić tutaj. Komputer może jedynie posłużyć do zgrania śladów i to jest super.
Urbanski: MPC to tylko nośnik. Nie definiuje gatunku samo przez siebie, bo o tym zadecydują sample, które w nią wgramy i sam sposób ich późniejszego użycia. Obawiam się jednak, że MPC w obecnej formie nie pozostanie raczej w szerokim użyciu na długo. Moim zdaniem urządzenie to staje się bardzo pięknym reliktem przeszłości - cyfryzacja muzyki, kontrolery czy iPady rozwinęły się tak mocno, że wyprą kiedyś ten piękny oldschool zupełnie.
Wojciech Kurek (perkusista, improwizator, współtwórca wielu projektów m.in. Mełech czy Paper Cuts): Moja miłość do truskulowych bitów była umiarkowana, więc bardzo szybko zacząłem korzystać z MPC-ety jak z wielościeżkowego wyzwalacza sampli, zapominając o jej ekspresyjnym rytmicznym potencjale. Przedawkowałem rytm i odpalałem z niej, nawet jeśli perkusyjne, to arytmiczne sekwencje. Obecnie nie korzystam już z MPC-etki. Często preparuję perkusję i produkuję muzykę za pomocą bardziej praktycznego dla mnie i nie mniej mobilnego urządzenia Teenage Engineering OP-1. Chociaż nie ukrywam, że kiedy plączą mi się palce na tych małych klawiszach przywołuję w pamięci gumy AKAI.
Mateo PJ: MMyślę, że doskonałą odpowiedzią na powyższe pytanie będzie wideo, na którym TRAXMAN, czyli jedna z legend światowego footworku klei bit na żywca na warsztatach w Japonii.
Pierwszy kontakt z tym samplerem wywołał uczucie niedosytu czy wręcz przeciwnie?
Fischerle: Niestety cena MPC 2000 w czasach, kiedy namiętnie chciałem posiadać ten sprzęt, czyli – powiedzmy – około roku 2000, przekraczała znacznie moje możliwości finansowe. Dopiero wiele lat później w moje ręce na dłużej trafiła MPC 1000. To, co urzekło mnie już na samym początku to niesamowita kultura brzmienia i przestrzeń. Nie znam innego samplera, który brzmiałby tak muzykalnie, niezależnie od tego, jakie sample się do niego wrzuci. Obniżone o oktawę próbki nadal zachowują dynamikę, nie mają praktycznie zniekształceń, co raczej się nie zdarza. Filtry, kompresory i pokładowe efekty również są niczego sobie. No i najważniejsza rzecz – granie z palca na MPC to najskuteczniejszy sposób, żeby ożywić pętle.
Pepe.: Momentalnie uwiódł mnie design i solidne wykonanie. Być może zabrzmi to nieco dziwnie ale sądzę, że zwłaszcza starsze modele samplerów AKAI samym wyglądem zachęcają do robienia muzy. Przyciski, kolory, kręcenie jogiem (!) - po prostu poezja. Do tego należy wspomnieć o intuicyjnej obsłudze, i "idiotoodpornym" oprogramowaniu. W zasadzie od momentu wyjęcia sprzętu z pudełka nie jest potrzebne wertowanie instrukcji obsługi. Ja na nigdy tego nie zrobiłem i szczerze powiem, że nie żałuję, bo samodzielne rozpracowanie tego co i jak działa zajmuje naprawdę niewiele czasu. Jeśli chodzi o pierwszy model jaki kupiłem to była to MPC 1000, która akurat pojawiła się w sprzedaży. Nabyłem ją za pieniądze od mojej babci, której z tego miejsca wysyłam wieczne propsy i podziękowania.
Urbanski: Skład Basalias powstał około 2010 roku i pamiętam, że Łukasz (Sonar Soul) miał MPC 1000 ale używał jej zupełnie odwrotnie niż ja. Traktował ją jako sekwenser, czyli maszynę do tworzenia całych kawałków. Ja natomiast kiedy tylko wpadła w moje ręce dość szybko zużyłem jej pady - "naparzałem" w nie całymi dniami. Finger drumming bardzo mnie wciągnął i dopiero później zacząłem odkrywać inne opcje tego sprzętu. Przyznam szczerze, że do tej pory jest to dla mnie głównie instrument wyzwalający brzmienia poprzez pady. Chociaż dziś są to również brzmienia melodyczne.
fot. bignoiseradio.com/blog/culture/
Michał Zakrzewski: Pierwszym modelem, z którego korzystałem było MPC 2000XL, które z pomocą rodziny sprowadziłem chyba ze Stanów Zjednoczonych lub z Kanady. Miałem już wtedy sporą wiedzę na temat tego, czego oczekiwać i większość rzeczy się sprawdziła – 16 padów, prostota użytkowania, która jednocześnie pobudza kreatywność czy workflow, to cechy, dzięki którym samplery AKAI MPC zdobyły swoją popularność. Dość szybko przesiadłem się jednak na MPC 1000 z nieoficjalnym systemem operacyjnym JJ OS – wiele opcji wprowadzonych w nim było dla mnie znacznie wygodniejszych niż to, co dostępne w standardowym OS-ie MPC.
Mateo PJ: Nie pamiętam dokładnie kiedy to było, bo było to... dawno temu. Zapewne zauważyłem 16 padów w jakimś hip hopowym, amerykańskim klipie i od tego wszystko się zaczęło. Udało mi się kupić sprzęt z czytnikiem kart CF za dość dobre pieniądze na jednym z serwisów aukcyjnych, na innym dokupiłem kartę efektów oraz kartę 8 wyjść. Od samego początku chciałem wejść w posiadanie "full wersji". Pewnie jak większość myślałem, że "teraz muzyka będzie robić się sama" i… zderzyłem się ze ścianą. Na początku nie było kolorowo, było inaczej niż na komputerze i choć praca na MPC jest dość intuicyjna to jednak ma swój określony workflow, którego musisz się nauczyć i do którego musisz się przyzwyczaić. Jak już go ogarniesz, to wtedy przebijasz ściany.
Roger Linn niejednokrotnie podkreślał, że narzędzie jego autorstwa pojawiło się w odpowiednim miejscu i czasie...
Palcolor: Myślę, że każdy moment na jego pojawienie się byłby idealny, bo była to istna rewolucja w przejrzystości aranżowania w MIDI. No i sampler był chyba pierwszym przyjaznym instrumentem dla przeciętnego zjadacza chleba. Choć czas ochoczego eksplorowania muzyki samplowanej w hip hopie na pewno bardzo pomógł utrwalić ten instrument o gracji kasy fiskalnej jako coś "szperskiego".
Nie znam innego samplera, który brzmiałby tak muzykalnie, niezależnie od tego, jakie sample się do niego wrzuci. Obniżone o oktawę próbki nadal zachowują dynamikę, nie mają praktycznie zniekształceń, co raczej się nie zdarza. (Fischerle)
Pepe.: Jest w tym bardzo dużo prawdy. Pierwszy model MPC pojawił się pod koniec lat 80., czyli na chwilę przed nastaniem złotej ery w rapie. Jeśli spojrzy się na to jaki gear był wykorzystywany wtedy przy produkcji legendarnych albumów to w zdecydowanej większości było to AKAI. Podejrzewam, że gdyby nie ten sprzęt to na przykład taki boom bap mógłby brzmieć nieco inaczej. Podobnie jest z innymi gatunkami. Według mnie ogromną zasługą MPC-tki jest to, że oswoiła ona odbiorców z samplingiem, a samym twórcom pozwoliła w nieograniczony sposób czerpać z historii muzyki.
Urbanski: Moim zdaniem całe zjawisko samplingu było ogromnie ważne dla rozwoju hip-hopu a MPC świetnie się przy obsłudze sampli sprawdzało. Brzmieniowo, to chyba przede wszystkim szum winyla odcisnął początkowo największe piętno na hip hopie. Wydaje mi sie natomiast, że MPC miało znaczenie w rozwoju organicznych bitów, w rozwoju groove’u. Wgrywanie bitów lub po prostu sampli z palca owocowało tymi wszystkimi nierównościami i drobnymi przesunięciami. To moja prywatna teoria ale wydaje mi się, że MPC wniosło sporo do hip-hopowego groove’u. Samo brzmienie jest oczywiście w MPC ciekawe i oryginalne. Lubię tą surowość 16-bitowych sampli w MPC 1000.
New Rome: Pojawienie się MPC wiele namieszało i na pewno zrewolucjonizowało produkcję oraz samą muzykę. Bardzo klasycznym przykładem będzie dla mnie DJ Shadow, który pracuje na pierwszej wersji MPC 60 a jego album "Endtroducing" jest flagowym przykładem idealnego wykorzystania tego samplera.
Michał Zakrzewski: Na pewno – MPC w danym czasie było odpowiedzią na potrzeby, z których wielu producentów nawet nie zdawało sobie jeszcze do końca sprawy. Możliwości cięcia sampli i ich rytmicznego aranżowania za pomocą padów, które nie narzucały jednego, konkretnego sposobu działania, dały unikalne brzmienie wielu twórcom, którzy wywarli duży wpływ na rozwój muzyki, szczególnie w latach 90. i na początku XXI wieku.
Boryn: Z pewnością wpłynęło na brzmienie oraz ukształtowało podejście do tworzenia wielu muzyków i producentów. Paradoksalnie ograniczenia, które narzucały pierwsze wersje (mała ilość pamięci, wymuszona praca na krótkich próbkach, używanie dyskietek) potęgowały kreatywność.
Mateo PJ: Zgadzam się w 100%. To dzięki MPC czy SP1200 dzisiejszy hip hop brzmi jak brzmi. Zresztą nie tylko hip hop, ale również szeroko pojęta muzyka elektroniczna.
No właśnie, w jaki sposób konstrukcja i charakterystyczne workflow MPC wpływało na waszą twórczość?
Palcolor: Mówiąc z własnego doświadczenia - MPC spycha cię w stronę rytmu i groove’u. Nie ma chyba nic przyjemniejszego niż wystukiwanie rytmów na padach. No i nieocenionym narzędziem jest włączanie i wyłączanie ścieżek co pozwala na zrobienie szybkiego aranżu w locie.
Fischerle: W moim odczuciu dobre narzędzie powinno stwarzać producentowi określone możliwości, podsuwać rozwiązania, które mogą między sobą wchodzić w różne relacje. Sprzęt taki nie powinien być zbyt prosty w obsłudze i – jak kobieta, z którą mamy spędzić życie – mieć w zanadrzu jakąś tajemnicę do rozkminienia. Wydaje mi się, że te właśnie cechy łączy w sobie MPC 1000. Ten sampler można wykorzystać do programowania prostych pętli opartych na 5 perkusyjnych brzmieniach, a z drugiej strony – zająć się precyzyjnym wyznaczaniem zakresów MIDI w padach i layeringiem. Ograniczona ilość miejsca na sample, a właściwie mozolna komunikacja MPC z komputerem skłania mnie z kolei do wracania do tych samych próbek i modyfikowania ich tak, żeby brzmiały jak coś nowego. Ten sprzęt, kiedy do niego siadam, mówi mi: "masz już wszystko, czego potrzebujesz, więc zajmij się robieniem muzyki zamiast filozofować, ziomuś".
Choć praca na MPC jest dość intuicyjna to jednak ma swój określony workflow, którego trzeba się nauczyć i do którego musisz się przyzwyczaić. Jak już go ogarniesz, to wtedy przebijasz ściany. (Mateo PJ)
Pepe.: AKAI MPC, jako urządzenie działające bez komputera wymusza na tobie 100% kreatywność czy chcesz tego czy nie. Tutaj nie ''widać'' efektów twojej pracy jak programach do tworzenia muzy. Podstawowym czynnikiem decydującym o tym jak coś brzmi jest twój słuch i to jest naprawdę świetne w tym sprzęcie. Nie trzeba patrzyć na ekran monitora i kręcić myszką. W przypadku MPC-tek muzykę ma się pod palcami i to dosłownie.
Urbanski: Starsze modele MPC posiadały bardzo uproszczone ekrany. Niewiele dało się tam zobaczyć i jest to pięknym atutem urządzeń hardware’owych, że robi się na nich muzykę "na słuch". Praca w Abletonie czy innych nowoczesnych programach to często układanie klocków - dużo jest w tym patrzenia, pięknych layoutów i wizualnych bajerów. Pracując z MPC polegasz głównie na słuchu i nic poza tym nie próbuje cię oczarować.
Mateo PJ: Jak wspomniałem wyżej, praca na MPC ma ściśle określony workflow i zmusza muzyka do tego, żeby od początku do końca zaplanował wszystko to, co ma zamiar zagrać. I przyznać trzeba, że jest to cholernie mozolna robota, zajmująca dużo więcej czasu niż klejenie muzyki na komputerze. Jednocześnie po skończeniu numeru, satysfakcja jest ogromna.
Który model MPC stał się waszym ulubionym?
Palcolor: MPC 1000, bo uważam ma wszystko czego można chcieć. Gigantyczny sekwenser, wydajny sampler, w przypadku wersji pierwszej – także ładny kolor. Nie wyobrażam sobie trochę robienia muzyki bez MPC. I choć pracowałem na różnych modelach i wersjach – nigdy nie rozważałem zmiany z "tysiączki". Stare brzmią może fajniej, może mają cuda na kiju, robią kawę i przyciągają dziewczyny ale MPC 1000 ma wszystko na miejscu i jest małe, czego o równie fajnych MPC 3000 czy MPC 4000 powiedzieć już nie można.
Pepe.: Mam dwa ulubione modele: MPC 1000 oraz 2000XL. Ten pierwszy jest mobilny i można go zabrać wszędzie. Z tego też powodu jest on elementem mojego live setup'u. Poza tym ma software, który pozwala ciąć sample w szybki i przyjemny sposób. Z kolei MPC 2000XL ma charakterystyczne brzmienie i to naprawdę słychać. W pewnym momencie dysponowałem aż trzema samplerami AKAI (1000, 2000, 2000XL) i postanowiłem przepuścić ten sam sampel przez wszystkie trzy urządzenia. Nie wiem czy to kwestia "bebechów", ale da się zauważyć sporą różnicę w brzmieniu. Starsze modele oferują bardziej brudny i cieplejszy dźwięk, jednak ich minusem są gabaryty, które niestety nie pozwalają na bezproblemowy transport. Drugim minusem może być konieczność ładowania projektów za pomocą dyskietek co może wywołać frustrację u świeżaków. Na szczęście mnie to ominęło dlatego, że pracowałem na modelach z stacją dyskietek przerobioną na czytnik kart CF.
Urbanski: MPC 1000. Miałem styczność z większymi modelami i przez chwilę w rękach również ten najmniejszy. Jednak “tysiączka” przez lata używania okazała się najbardziej optymalna. Taka w sam raz “pod pachę i w drogę”. Przyznam się jednak szczerze, że to wszystko jest juz powoli melodią przeszłości. Powoli skłaniam się w stronę innych urządzeń. Coraz mniej uprawiam też finger-drummingu, chcoć miało to jeszcze miejsce podczas koncertów RYS. Jednak teraz odkąd gram solowo wypuszczam bity z automatu i ręce zajęte są obsługą filtrowania, efektów, aranżacji i generalnie miksera. Dobrze wspominam wieloletnia przygodę z MPC ale parę elementów sprawia, że coraz częściej używam np samplera Roland SP-404. Przede wszystkim łatwość w obsłudze, imporcie sampli, jego waga, karta SD… To wszystko sprawia, że grając niekiedy ponad 100 koncertów w roku decydujesz się na prostsze i lżejsze rozwiązania.
New Rome: Do tej pory używałem MPC 1000 ze względu na rozmiar i autonomię - to dość poręczne urządzenie, które zmieści się w plecaku. W tym momencie używam drugiej wersji Ableton Push, ponieważ MPC nie pozwalało mi na odegranie tylu dźwięków w jednym momencie.
W pewnym momencie dysponowałem trzema różnymi samplerami AKAI i postanowiłem przepuścić ten sam sampel przez nie wszystkie. Nie wiem czy to kwestia "bebechów", ale różnica w brzmieniu była spora. (Pepe.)
Michał Zakrzewski: Po pewnym czasie przesiadłem się z MPC na programy software typu DAW, które jednak dawały większe możliwości w kwestii edycji dźwięku. Jeśli chodzi o ulubione modele, to korzystałem jedynie z MPC 2000XL i 1000. Oba mają swoje wady i zalety, z perspektywy gdy muzykę robiłem wyłącznie na samplerze, wtedy 1000 na JJ OS było znacznie praktyczniejszą opcją, ale przy wspomaganiu się DAW-em, nie ma to chyba większej różnicy. Nawet nie wiem czemu dokładnie przestałem korzystać z MPC, trochę na pewno zastąpiło mi je NI Maschine Studio, które wywodzi się z podobnej, 16-padowej myśli konstrukcyjnej. Ma jednak wiele zalet w stosunku do samplera AKAI ale też i wiele wad – np. cięcie sampli na Maschine jest dla mnie znacznie mniej wygodne i intuicyjne niż na MPC.
Mateo PJ: Oczywiście MPC 2000XL. Pewnie dlatego, że po prostu akurat ten model posiadam, na nim pracowałem najdłużej, od czasu do czasu jeszcze pracuje i nie miałem okazji działać na innych. Przez krótki czas testowałem MPC 1000 i MPC 500, ale ostatecznie nie przypadły mi do gustu i zostałem przy XL.
Uważacie, że AKAI powinno próbować dalej rozwijać ideę stojącą za MPC?
Palcolor: Nie ma już czego rozwijać. Nowe MPC-tki to zasadniczo pełne cyfrowe DAW-y upakowane w tablet z padami i potencjometrami. Więc nie tyle innowacja, co adaptacja do standardów tego jak się robi muzykę w XXI wieku. Laptop z kontrolerem typu Maschine starczy i można sobie YouTube pooglądać jak się znudzi klepanie. Może to trochę zgrzybiałe podejście, ale mam wrażenie, że ten ciągły pęd żerowania na asocjacji z klasycznymi sprzętami jest trochę śmieszny. Ale ja już swój setup mam obcykany. Może gdybym teraz zaczynał byłbym zachwycony tworami typu MPC X czy TB03. Więc nikomu nie odmawiam zachwycania się. To kawał dobrego sprzętu.
Fischerle: W moim studio MPC 1000 jest idealnym kontrapunktem dla systemu modularnego i świetnie się z nim uzupełnia. Jeśli MPC miało by być moim jedynym urządzeniem do robienia muzyki, pewnie chciałbym, żeby wprowadzono do niego kilka zmian i rozwinięto niektóre funkcje.
Mateo PJ: Powinno czy niepowinno? Myślę, że chodzi tu zdecydowanie o gusta i czas. Jeśli chcesz dłubać się ze starszym, wolniejszym sprzętem, bo czujesz z tego powodu super satysfakcję i jarasz się tym, że klepiesz muzykę na sprzęcie z lat 90., to rób to. Jeśli chcesz mieć coś nowszego, kupuj i działaj. Ja nie miałem okazji pracować na najnowszych MPC-tkach, więc nie mam porównania. Zostaję przy swojej XL-ce.
Pepe.: Uważam, że AKAI powinno zdecydowanie wrócić do swoich korzeni, bo produkty wypuszczane aktualnie nie mają za wiele wspólnego z kultową serią MPC. Z jednej strony rozumiem potrzeby rynkowe i dostosowanie się do panujących trendów, ale dla mnie istotą MPC zawsze było to, że działało ono bez komputera. Tak naprawdę nie musiałeś go mieć. Wystarczył do tego sampler, gramofon, woski, mikser i jakiś kaseciak. Teraz to wygląda inaczej. Wszystkie te nowe modele muszą być wspierane przez komputer, co zabiera chyba całą radochę obcowania z tego typu narzędziem. To trochę taka droga na skróty dla leniwych. Ja tego pomysłu nie kupuję w ogóle.
PRZECZYTAJ CZĘŚĆ PIERWSZĄ TEKSTU O SERII AKAI MPC TUTAJ
fot. Christie Hemm Klok/WIRED (https://www.wired.com/2015/03/linnstrument/)