KRÓL - Słowo "poeta" źle mi się kojarzy

18.01.2016 
KRÓL - Słowo "poeta" źle mi się kojarzy

Błażej Król jest wokalistą, autorem tekstów oraz producentem muzycznym, pochodzącym z Gorzowa Wielkopolskiego. Projekt UL/KR, który tworzył wraz z Maurycym Kiebzakiem-Górskim był miksem przestrzennej elektroniki, nowoczesnych bitów i głębokich tekstów. Od pewnego czasu artysta prowadzi swoją karierę solo, wydając płyty jako KRÓL.

Jesteś zmęczony porównaniami do Grzegorza Ciechowskiego?

Nie, nie jestem zmęczony. Zastanawiam się tylko, czy fakt, że wszyscy powtarzają to samo oznacza, że te porównania są uzasadnione. Być może część osób po prostu uwierzyła w opinię Jakuba Żulczyka, który jako pierwszy miał takie skojarzenie. Łatwo wpaść w szufladkę tylko dlatego, że dziennikarze mają tendencje do przeklejania informacji. Wydaje mi się, że tym, co łączy mnie z Grzegorzem Ciechowskim jest tylko to, że obaj śpiewamy po polsku, ale ten aspekt łączy mnie też z Michałem Bajorem i jeszcze kilkoma innymi wokalistami...

Jakub Żulczyk napisał: „Nie wiem jak Państwo, ja kupuję to w całości, a nawet odrobinę się identyfikuję, tak, jak moi rodzice kupowali i identyfikowali się z Grzegorzem Ciechowskim”, więc ta opinia nie dotyczy bezpośrednio analogii muzycznych, ale szczególnego stosunku odbiorcy do artysty.

No tak, ale musimy zachować tutaj skalę. Pomimo tego, że wydaję płyty i gram sporo koncertów, to jednak ciągle działam w niszy. Mówimy o odbiorcach liczonych w tysiącach, a nie setkach tysięcy.

Poruszamy ten temat również dlatego, że niedawno zostałeś uhonorowany Nagrodą Artystyczną Miasta Torunia im. Grzegorza Ciechowskiego, więc osoba lidera Republiki cały czas gdzieś się w Twoim kontekście pojawia.

To fakt. Mam tylko nadzieję, że nie jest to wynikiem jakichś moich podświadomych zapożyczeń i naleciałości, bo oczywiście znam jego dorobek, jednocześnie jednak nie mogę powiedzieć, że zasłuchiwałem się w tej muzyce. Rzeczywiście jest parę utworów, które wywołują u mnie ciary na plecach, ale to raczej wszystko. Jeżeli zaś chodzi o samą nagrodę, to bardzo cieszę się z tego wyróżnienia, zwłaszcza że doceniani są tam bardzo różni artyści, nie tylko piosenkarze.

Obecnie pracujesz nad nowym albumem. Zauważasz jakieś zmiany w stosunku do tego, jak wyglądała praca nad Twoimi poprzednimi krążkami: Nielotem i Wijem?

Szczerze mówiąc, wpadłem w pewną rutynę i ktoś pewnie może powiedzieć, że to coś złego, ale od jakichś 4 lat pracuję w trybie, gdzie pod koniec wakacji mam już napisanych około 10 utworów. Powstają one mniej więcej od lutego do lipca. Podoba mi się taka cykliczność, jak pory roku czy pory dnia. Wiem, że to straszny banał, ale system na tym zbudowany jest dla mnie optymalny. Także nowy album jest już nagrany i aktualnie trwają miksy.

Zobacz także test wideo:
Technics EAH-A800 - bezprzewodowe słuchawki z redukcją szumów
Technics EAH-A800 - bezprzewodowe słuchawki z redukcją szumów
Wszystkim osobom dorastającym w latach 70. i 80. minionego wieku należąca do Panasonica marka Technics nieodmiennie kojarzy się z gramofonami oraz doskonałym sprzętem hi-fi.

Z tego co mówisz, wynika, że piszesz raczej w okolicach wiosny, więc trudno szukać źródeł pesymizmu i melancholii Twoich tekstów w otaczającej Cię wtedy aurze...

Ze mną jest tak, że jeżeli odczuwam już jakieś napięcie związane z pogodą czy też jej szczególny wpływ na moje samopoczucie, to będzie to miało miejsce właśnie wiosną. Uwielbiam za to jesień i zimę.

To zupełnie odwrotnie niż większość ludzi.

Dokładnie, ale słyszałem, że meteopaci reagują nadzwyczaj silnie na wiosenne przesilenia. Generalnie jednak uważam, że gdybym permanentnie był w stanie skrajnego szczęścia, to nigdy nic bym nie napisał. Muszę być gdzieś pośrodku, w momencie kiedy czuję się nie najlepiej, ale jednak zauważam jakieś pozytywy bądź kiedy wydaje się, że jest fajnie, chociaż wewnątrz coś jednak przeszkadza i uwiera. Nie wiem, czy jest to zrozumiałe.

W swoich utworach nie potrzebujesz wielu słów żeby opisać te stany.

Lubię, jak coś działa już na poziomie kilku słów. Jeżeli mówię o swoich tekstach, to najbardziej odpowiada mi ich porównanie do fotografii. Kiedy patrzymy na jakieś zdjęcie, wówczas liczy się uchwycony na nim klimat, bo przecież nikt nie wie, o czym rozmawiają osoby znajdujące się na tej fotografii.

A jednocześnie w ten sposób, na zasadzie skojarzeń, można wypowiedzieć się na wiele innych tematów.

Cenię skojarzenia, taką pozorną uniwersalność, gdzie każdy może interpretować coś na własny sposób. Oczywiście jest w tym też jakaś moja lekka wskazówka. Często ludzie mówią mi, jak interpretują dany tekst, o tym, o czym on jest i mi się to podoba, chociaż ten tekst wcale o tym nie jest.

Przez takie sytuacje zastanawiasz się nad tym, w jaki sposób tekst będzie odebrany?

Nie, chyba bym wtedy zwariował. Chodzi mi jedynie o uchwycenie jakiegoś klimatu, przedstawienie tego kadru przefiltrowanego przez moją głowę, czy mówiąc górnolotnie: moją wrażliwość. Nie umiem inaczej i mi się to podoba, a na początku ma się podobać przecież właśnie mnie. Później pokazuję to mojej żonie i rodzicom. Puszczam chłopakom z zespołu i w ten sposób kończę pewien etap.

A jakich tekściarzy cenisz?

Lubię teksty Grzegorza Nawrockiego z zespołu Kobiety, zwłaszcza te z pierwszej płyty. Kiedyś Jerzy Mazzoll nagrał Pieśń o smutnym Rumunie i to jest tekst, który wywołuje u mnie ciarki na plecach. Wszystkim polecam, świetne dziwadło. Uwielbiam Kabaret Starszych Panów. Ostatnio stałem się też fanem Adama Struga.

Czasem mówi się o Twoich utworach jako piosence poetyckiej.

Nie, nie lubię tego określenia. Słowo „poeta” źle mi się kojarzy. Wzorce poety umęczonego, z niegasnącym papierosem i tak dalej. Jeżeli miałbym wskazać określenie, z którym najmocniej się utożsamiam, byłby to „producent”. I nie mówię tu koniecznie o samej muzyce, ale właśnie o tekstach. Moje teksty nie powstają, kiedy siadam i zapisuję jakieś swoje przemyślenia, tylko buduję je z poszczególnych klocków, zapisanych wcześniej w telefonie i w notesie na kartkach. Lubię takie układanie, zarówno jeżeli chodzi o słowa, jak i dźwięki. To moje pisanie jest taką trochę metodą samplingu. Dobieram poszczególne słowa, łączę je i potem wychodzi kolaż, który zaczyna działać dopiero wtedy, gdy pojawia się odbiorca.

Określenie „producent” w stosunku do pisania tekstów jest interesujące.

Ja kreuję sytuacje. Fotograf chce ująć na zdjęciu pewne rzeczy, a ja też chcę uchwycić to, co akurat w danym momencie się pojawiło. To jest produkcja: wyczekanie momentu, dobranie odpowiednich słów, żeby ładnie zabrzmiały, ale też generowały jakiś klimat. Może to słowo do końca tu nie pasuje, ale zawsze mi się podobało.

Artyści często doszukują się w swojej twórczości czegoś więcej. Ty świadomie pozbawiasz swoje teksty jakiegoś uduchowienia.

To jest kolejny temat, ale ja nie umniejszam znaczenia tekstom, a jedynie procesowi twórczemu w ramach, którego powstają. Na pewno jest w tym jakaś siła sprawcza, ale co to za siła, tego jeszcze nie wiem. Mam nadzieję, że dobra. Wolę nie nadawać temu takiego nadmuchania - irytuje mnie kiedy widzę wynurzenia moich kolegów na Facebooku. Zwłaszcza osób, które poza robieniem muzyki nie pracują. To jest ich wybór, ale niech później nie płaczą, że nie mają pieniędzy. Jeżeli faktycznie tak jest i nie są z tego zadowoleni, to niech idą do „normalnej pracy”. Ja lubię u siebie ten element niepewności, muszę dostać ostro w dupę. Gdybym nie robił nic innego poza graniem, to pewnie kiepsko bym skończył.

Ten wątek również ciągle powraca w rozmowach z Tobą.

To prawda i złapałem się na tym, że może to być sztuczne, kiedy o tym gadam, bo chyba robię to za często. Ale jest tak, że wstaję o 5:40, jadę na 12 godzin do pracy i wracam wieczorem do domu. Tak spędzam 3 lub 4 dni w tygodniu. Jakiś czas temu Robert Brylewski, którego bardzo cenię, brzydko się rozkraczył, pisząc, że obecnie nie ma nawet pieniędzy na fajki... W mojej robocie pracuję z gościem w podobnym wieku, który był na wojnie w Iraku, a teraz jest ochroniarzem i chodzi przez 12 godzin po sklepie. Nie wiem, czy powinniśmy nadawać artystom taki wyniosły status... Chyba nie.

W naszym cyklu często spotykamy się z osobami, które łączą robienie muzyki z inną codzienną pracą, ale z reguły myślą o tym, aby jak najszybciej z niej zrezygnować.

Jeżeli chodzi o względy ekonomiczne, to mogłem tak postąpić już po płycie UL/KR. Teraz też nie narzekam, ale taki jest mój wybór. Jest to zawór bezpieczeństwa. Kiedy jadę na koncert towarzyszy temu szał, dostaję kopa w ego i czuję się niesamowicie. W poniedziałek natomiast zakładam koszulę, wracam do „normalnej pracy” i jestem Błażejem, który musi wykonywać czyjeś polecenia. Odpowiada mi to.

Kiedy masz już napisanych kilka tekstów i wracasz z pracy do domu z zamiarem zajęcia się muzyką, to z jakiego narzędzia korzystasz?

Z gitary. Podłączam ją do karty dźwiękowej i nagrywam. Moje utwory bazują na partiach gitar - gram jeden dźwięk i później buduję z MIDI to, co zagrałem. odstrajam w dół i w górę, także ostatecznie wychodzi z tego raczej brzmienie syntezy. Następnie zaczynam aranż, który trwa pewnie z dwa miesiące. Ostatecznie wyrzucam partie gitarowe albo zostawiam, ale jedynie w szczątkowej formie.

Dlaczego działasz w ten sposób?

Moje utwory po prostu bardzo się zmieniają. Początkowe założenie jest zupełnie inne niż ostateczny kształt kawałka. Korzystam też z dźwięków, które nagrywałem mikrofonem. Też lubię kraść sample i pętle z FreeSound, gdzie można znaleźć naprawdę super dźwięki. Oczywiście później zupełnie zmieniam ich brzmienie. Przy nowej płycie część brzmień perkusyjnych jest wysamplowanych z Vermony ER9.

Korzystasz jeszcze z jakichś instrumentów zewnętrznych?

Korzystam z syntezatorów Yamaha VSS 200, Roland JUNO-Di oraz starej Yamahy Electone MR-700. Oprócz tego używam dwóch gitarowych efektów zewnętrznych Eventide Space i Boss Space Echo, ale bywa tak, że po nałożeniu wszystkich „czarów” sam nie jestem w stanie odróżnić, którego syntha akurat użyłem.

A jak wygląda Twoje oprogramowanie?

Albumy UL/KR, Dwutysięcznego, czy dwa ostatnie Króla nagrywałem na demo wersji Cool Edit, a FL Studio wykorzystałem jako bazę DAW. Natomiast od nowego albumu, czyli od teraz, pracuję na Abletonie i Logicu.

Duża zmiana?

Broniłem FL i dalej jestem fanem, ale Iwona namówiła mnie na zmianę i muszę przyznać, że jestem pod wielkim wrażeniem. Nie przesadzam: rzeczy, które dotąd robiłem dwa dni wycinając, klejąc, odstrajając i znowu wklejając, teraz robię w 20 minut. To narzędzie jest przerażające. Każdy pomysł, który dotąd wydawał mi się nie do zrobienia, teraz realizuję bez najmniejszego problemu. Zrobiłem w ten sposób płytę. Zobaczymy co z tego ostatecznie wyjdzie.

W jakim składzie występujesz na żywo?

Obecny skład koncertowy to dla mnie duży powód do dumy. Od kilku lat gram z Bartoszem „Niedźwiedziem” Matuszewskim, znanym z zespołów Anteny, Lin czy Tajfun, który odpowiada za gitary, sampler i FX. Od niedawna gra z nami też Mateusz Rychlicki z formacji Kristen, który obsługuje perkusję elektroniczną, perkusjonalia i synth. Do składu koncertowego należy jeszcze realizujący koncerty Mateusz Puchalski oraz moja żona Iwona, która się nami opiekuje.

Czy te aranżacje podczas występów na żywo bardzo różnią się od tego, co zarejestrowano na płytach?

To dwie różne płaszczyzny i tym samym dwa odmienne sposoby działania. Przede wszystkim ścieżki na album nagrywam z udziałem Iwony, a nad aranżacjami koncertowymi pracujemy razem z zespołem. Oczywiście pojawiają się melodie czy rytmy, które się powtarzają, natomiast przy aranżacji chodzi nam przede wszystkim o zbudowanie czegoś nowego. Bartek kompletnie nie wsłuchuje się w materiał nagrany, tylko sam stara się wymyślić nowe melodie. Cały czas szukamy.

Biorąc pod uwagę cykliczność, o której rozmawialiśmy, to prawdopodobnie już pracujesz nad kolejnymi projektami.

Planuję zrealizować kilka pomysłów. Chciałbym nagrać płytę folkową wspólnie z Peve Lety, czyli wokalistą We Draw A. Trwają też rozmowy z Mikołajem Bugajakiem, które mają na celu zawojowanie sceny. Z gorzowskim eksperymentalnym bandem o nazwie Siła mamy w planach zrobić coś „niezdrowego”. Do tego niedługo wyjdzie wspólna płyta z moją żoną, zawierająca „lołfajowy dub ambient”. Projekt nazywa się Lauda, materiał wyda Latarnia. Pomysłów, jak dla mnie, jest nawet za dużo, ale będę się starał temu podołać. To, co jest pewne, to nowy album Króla, który ukaże się w 2016 roku. Prace nad nim mają się ku końcowi, a w miksach i produkcji pomaga mi Dawid Szczęsny.

Sporo tego.

Kolejny banał, ale to naprawdę wychodzi mi zupełnie naturalnie, bez napięcia, w wolnych chwilach. Nowa płyta w Kayax'ie będzie nieco inna niż poprzednia. Pierwszy, już zmiksowany utwór jest dubowy, pewnie dlatego, że ostatnio dużo słuchałem takiej muzyki. W zasadzie nigdy nie lubiłem reggae, zapewne przez polski odłam tej muzyki, wyjątek to Izrael. Ale teraz, kiedy słucham w zasadzie tylko ambientu albo dubu, w jakiś sposób to na mnie oddziałuje. Na pewno będzie trochę inaczej.

Artykuł pochodzi z numeru:
Nowe wydanie Estrada i Studio
Estrada i Studio
styczeń 2016
Kup teraz
Star icon
Produkty miesiąca
Earthworks SR117 - mikrofon pojemnościowy wokalny
Sennheiser HD 490 PRO Plus - słuchawki studyjne
Close icon
Poczekaj, czy zapisałeś się na nasz newsletter?
Zapisując się na nasz newsletter możesz otrzymać GRATIS wybrane e-wydanie jednego z naszych magazynó