Jaromir Kamiński - Samplowanie nie musi być wtórne i odtwórcze

23.03.2020 
Jaromir Kamiński - Samplowanie nie musi być wtórne i odtwórcze

Jaromir Kamiński to producent, który jakiś czas temu założył oficynę Polena Recordings, gdzie wydaje zarówno swoje produkcje jak i nagrania innych artystów. W naszej rozmowie wracamy do czasów, kiedy wspólnie z Bartoszem Kruczyńskim tworzyli, w pewnych kręgach kultowy duet Ptaki, ale rozmawiamy również o tym czym nasz gość zajmuje się dzisiaj. Jego ostatni materiał Powoli słusznie znalazł się w wielu podsumowaniach najciekawszych wydawnictw z 2019 roku i jest doskonałym przykładem na to, że samplowanie nie musi być wtórne i odtwórcze.

Grasz na jakimś instrumencie?

Jaromir Kamiński: Nie jestem muzykiem, więc nie gram na żadnym instrumencie – jestem DJ-em i beatmakerem. Urodziłem się i dorastałem w Gdańsku, a muzyką zainteresowałem się na poważnie w drugiej połowie lat 90., gdy poszedłem do liceum. Od początku interesowały mnie przede wszystkim bity i sample – to co mądrze nazywa się „sztuką remiksu”. Pierwszą świadomą muzyczną zajawką była składanka z kawałkami wydanymi przez Ninja Tune, dołączona za darmo do Machiny w 1997 roku. Przekatowałem ją naprawdę tysiące razy. W liceum słuchałem Massive Attack, Portishead, Gangstarr, Nightmares On Wax, Wiseguys, Fatboy Slima, Armanda Van Heldena, Cassius, czy Daft Punk. Płyty przegrywałem od znajomych, bo przecież nie było internetu. Sporo muzyki poznałem dzięki Viva Zwei i Radiostacji.

W którym momencie pojawiła się potrzeba spróbowania własnych sił w tworzeniu muzyki?

To wszystko czym się jarałem tak naprawdę było oparte na cytatach ze starszej muzyki, której instynktownie ciągle szukałem. Ojciec miał trochę jazzu, bluesa i soulu. Zacząłem zbierać płyty winylowe z ciekawymi fragmentami i właśnie za tym poszła chęć produkcji własnych bitów, chociaż początkowo nie miałem o tym w ogóle pojęcia. Winyle były tanie, często można było je kupić za złotówkę albo dwie. Miałem dużo czasu i mało pieniędzy, więc słuchałem i zbierałem co się dało, np. stare disco. Internet umożliwił potem poznawanie na bieżąco tego co działo się na świecie. Soulseek i nieistniejące już forum Diggin The Shelf to była podstawa mojej edukacji na studiach. Współprowadziłem nieistniejącą dziś stronę sample.rap.pl, czyli bazę danych na temat samplingu w polskiej muzyce. Ale nigdy nie byłem ani hip-hopowcem, ani rockersem, ani fanem techno – byłem nerdem i zawsze podobało mi się dużo różnych rzeczy z przeróżnych gatunków.

Myślisz, że sampling jako metoda produkcji muzyki ma dziś jeszcze rację bytu?

Sampling to metoda kolażu. Tą metodą powstaje literatura i sztuka wizualna, więc czemu nie muzyka? Warto pokusić się o stworzenie nowej jakości z różnych zlepków. Wszystko jest dozwolone, póki działasz kreatywnie. Najważniejsze to całkowicie zmienić kontekst. EQ, zmiany tonacji, filtry, reverse, layering, delaye i pogłosy, to wszystko sprawia, że możesz nadać autorski charakter przeróżnym samplom. I to w taki sposób, że twórca oryginału nie będzie w stanie się zorientować, że to powstało z pół-sekundy wyciętej z jego piosenki. Wystarczy np. wyciąć jeden akord fortepianu Rhodesa z soulowej ballady. Potem można obniżyć ten sam akord o oktawę lub dwie, ustawić obwiednię, odwrócić, przepuścić przez filtry, dać pogłosu, przepuścić przez efekty gitarowe, trochę saturacji, odpowiednia korekcja i gotowe – mamy głęboki, atmosferyczny pad. Z kolei ta sama bazowa próbka po podwyższeniu akordu o 2 lub 3 oktawy, korekcji, pogłosie, delayu, saturacji i zdublowaniu sekwencji z lekkim opóźnieniem może dawać coś na kształt arpeggio. Możliwości jest naprawdę wiele – samplowanie nie musi być wtórne i odtwórcze.

Na jakich płytach można znaleźć najciekawsze dźwięki?

Najfajniejszym źródłem sampli jest muzyka easy listening z lat 50., 60. i 70., ze względu na bogactwo brzmień i perfekcyjne zarejestrowanie orkiestr. Podobnie jazz funk z lat 70. i 80., ponieważ są tam świetne akordy i nietypowe brzmienia, np. różnych egzotycznych instrumentów. Oczywiście przydają się wszystkie płyty, gdzie gra tylko jeden instrument, chór śpiewa acapella, a lektor czyta powieść bez muzyki w tle (taka płyta jest zsamplowana w np. utworze Mistral). Staram się samplować jak najkrótsze fragmenty i układać z nich własne konstrukcje. Czasem sięgam po dłuższe partie, ale decyduję się na to jak najrzadziej. Oczywiście ktoś powie, że to jest muzyczne złodziejstwo, ale to nie są produkcje tworzone w celu ścigania się z profesjonalnymi muzykami, tylko samplowany „muzak”. Nagrywam to przede wszystkim sam dla siebie. Metodą kolażu można ulepić nierealny świat, w którym znajdzie się wytchnienie od rzeczywistości.

Zobacz także test wideo:
Technics EAH-A800 - bezprzewodowe słuchawki z redukcją szumów
Technics EAH-A800 - bezprzewodowe słuchawki z redukcją szumów
Wszystkim osobom dorastającym w latach 70. i 80. minionego wieku należąca do Panasonica marka Technics nieodmiennie kojarzy się z gramofonami oraz doskonałym sprzętem hi-fi.

Od jakich programów zaczynałeś?

Fruity Loops i Cool Edit. Miałem powolny, przestrzały komputer i kartę SoundBlaster. Zgrywałem sample z winyli, efekty nakładałem w Cool Edicie, a Fruity Loops był sekwencerem. Jeden z moich „utworów” z tamtych czasów zrobiłem latem od nowa i otworzył mój debiutancki album Pewnym Gorącym Popołudniem. W tamtych latach, czyli między 2003 a 2005 rokiem dałem moje produkcje jednemu lokalnemu raperowi, ale nie był nimi zainteresowany, ponieważ „perkusja za słabo uderzała”. Potem pojechałem zagranicę do pracy i przestałem kleić sample. Przywiozłem 500 płyt i po powrocie zostałem DJ-em. Dostałem pracę w Warszawie, przeprowadziłem się i poznałem wielu ludzi, którzy obecnie tworzą polską scenę muzyczną. Wróciłem do robienia bardzo prostych editów w Cool Edit. A później powstały Ptaki.

Sampling to metoda kolażu. Tą metodą powstaje literatura i sztuka wizualna, więc czemu nie muzyka? Warto pokusić się o stworzenie nowej jakości z różnych zlepków. Wszystko jest dozwolone, póki działasz kreatywnie.

Jak doszło do zawiązania duetu z Bartoszem Kruczyńskim?

Znaliśmy się z internetu i imprez. Bartosz wiedział o tym, że zbieram stare płyty, prowadziłem sample.rap.pl, oraz grywam jako DJ. Zaprosił mnie do wspólnej pracy. Chcieliśmy nagrać polską odpowiedź na Since I Left You Avalanches i właśnie nagranie albumu od początku było naszym jedynym celem. Projekt nie miał nazwy, a docelowo mieli dołączyć do niego jeszcze Michał Banach i Szymon Afree, dwaj inni kolekcjonerzy płyt, jednak tylko Bartek i ja byliśmy na tyle zdeterminowani, żeby coś rzeczywiście robić. Z początku pracowaliśmy na laptopie ze zintegrowaną kartą dźwiękową w programie Fruity Loops, gdyż obaj już go znaliśmy i było łatwiej nam wspólnie działać. Tam powstała Krystyna, czyli jeden z naszych pierwszych numerów. Zambon z The Very Polish Cut-Outs, z którym się blisko przyjaźniłem, zasugerował wydanie go na winylu. Zaproponowałem nazwę Ptaki, która sama w sobie była samplem – tą samą nazwą posługiwał się zapomniany zespół z lat 70., nawet mieliśmy ich LP. Edit stał się niespodziewanym sukcesem, przez co zaczęliśmy często grać jako DJ-e. Bartosz kupił lepszą kartę dźwiękową i działaliśmy na jego sprzęcie. Od początku jako monitory odsłuchowe służyły nam głośniki Yamaha HS.

Pomimo zainteresowania z jakim spotkała się Krystyna, prace nad Przelotem przeciągały się.

Album Przelot produkowaliśmy przez 2,5 roku. Z różnych powodów, zamiast odpowiedzi na Avalanches wyszła dość depresyjna i zróżnicowana muzycznie płyta. Produkcja albumu była wyczerpująca, bo przygotowaliśmy ok. 60 szkiców, z których ostatecznie na album trafiło 14. W międzyczasie zdążyłem kilka razy się przeprowadzić. Od Bartka nauczyłem się mnóstwo w kwestiach technicznych, robienia brzmienia i produkcji muzyki. Ma świetne ucho do tonacji i melodii, często krytykował moje szkice za chwiejące się tonacje w samplach i „krzywe” akordy. Dzięki współpracy z nim zwracam większą uwagę na techniczną perfekcję. Robiliśmy zwykle szkice wspólnie, zaczynając od jakiegoś inspirującego sampla albo pracowaliśmy na szkicu, który przygotował ktoś z nas. Często Bartosz ciął sample, a ja układałem aranże i robiłem perkusję.

Czy dzisiaj odczuwasz, że Ptaki w jakimś sensie Tobie ciążą? Marcin Cichy mówił, że długo nie mógł pogodzić się z tym, że już zawsze będzie tym „Marcinem Cichym ze Skalpela”.

Szczerze mówiąc zupełnie tego nie odczuwam – „life goes on”. Nikt chyba tego nie rozpamiętuje. Skalpel debiutował trochę w innym momencie i był naczelnym towarem eksportowym polskiej ambitnej elektroniki. Ptaki to jednak był zespół jednego editu (Krystyna), jednego remiksu (The Dumplings), oraz jednego albumu (Przelot). Album wydaliśmy w czerwcu 2015 roku, a nasz duet przestał istnieć już rok później. Do tego momentu wypuszczaliśmy jeszcze różne remiksy, ale było już jasne, że każdy z nas chce robić coś innego i szczerze mówiąc mieliśmy też siebie dość.

Czemu Twoja solowa EP-ka Żal Tropików wyszła dopiero po trzech latach od rozwiązania Ptaków?

Cały czas coś tam sobie dłubałem, ale musiałem nauczyć się robić brzmienie sam, bo wcześniej miksowanie i finalny szlif były w rękach Bartosza. Musiałem też poświęcić trochę czasu na zgromadzenie funduszy na odpowiedni komputer, bo mój laptop niedomagał. Chciałem zrobić samplowany album w trochę innym klimacie niż Ptaki – mniej „retro” i mniej „polski”, a bardziej grooviący, hip-hopowy i lounge’owy. Trochę czasu zajęło zanim nauczyłem się robić brzmienie o jakie mi mniej więcej chodziło. A EP-ka Żal Tropików, o której mówisz, powstała wiosną i latem 2017 roku, opublikowałem ją w maju 2018 roku. Miałem też trochę zawirowań osobistych – po zawieszeniu działalności Ptaków musiałem poukładać swoje prywatne sprawy, w tym zawodowe. Nie żyję z muzyki, działam hobbystycznie. Prowadzę własną działalność gospodarczą w innej branży.

Co masz na myśli mówiąc o nauce konkretnego brzmienia?

Fruity Loops to świetny program i szkicuje się na nim bardzo szybko, ale uzyskanie satysfakcjonującego brzmienia wymaga już nieco pracy i czasu. Interesowało mnie brzmienie, które będzie lo-fi, ale też dość wyraziste i tłuste, ale przy tym nie przesterowane. Musiałem znaleźć swój sposób na miksowanie – teraz wielokrotnie przepuszczam gotowe ślady przez emulator taśmy i saturatory, co sprawia, że materiał końcowy przestaje brzmieć jak „wyklikany” myszką na komputerze. Nadal proces miksowania gotowych utworów zajmuje mi najwięcej czasu i wysiłku, ale zwykle jestem już w miarę zadowolony z rezultatów. Jak wiadomo, zawsze może być lepiej, ale z drugiej strony lepsze jest wrogiem dobrego.

Czemu zdecydowałeś się założyć oficynę Polena Recordings?

Miałem trochę gotowej muzyki, ale nie miałem wydawcy. W bardzo podobnej sytuacji było też paru moich znajomych. Zamiast wysyłać demówki i potulnie czekać, aż ktoś się litościwie zdecyduje przesłuchać mój materiał, zdecydowałem się opublikować te nagrania samemu. Przez 1,5 roku udało się opublikować 11 wydawnictw, w tym dwa albumy – jeden wyszedł na winylu, a drugi na CD. Oczywiście prowadzenie wytwórni muzycznej w 2020 roku to działalność stricte hobbystyczna. Dokładam do Poleny pieniądze jakie zarabiam czasem jako DJ. Celem było i jest, stworzenie miejsca dla różnego rodzaju niemodnej muzyki, takiej jak balearic, downtempo, nudisco i house. Oczywiście mam nadzieję, że nasz katalog będzie rósł, a wraz z nim liczba słuchaczy, ale nie buduję swojego życia na czekaniu na sukces wytwórni. Robię to z czystej zajawki.

Ciągle jesteś aktywnym DJ-em, grasz jeszcze z winyli?

Tak, grywam nadal, ale muzykę noszę na USB sticku, a do kontroli i beatmatchingu służy mi Pioneer-CDJ/XDJ (w domu mam parę XDJ-700). Winylowy DJ-ing to fajna sprawa, ale w obecnym momencie za dużo muzyki, która mnie interesuje wychodzi tylko w wersji cyfrowej. Same darmówki z SoundClouda to kilkadziesiąt numerów miesięcznie. Winyl ma swój urok, ale jest przestarzały, nieekonomiczny i wcale nie musi brzmieć lepiej. Miałem trochę płyt, gdzie ewidentnie mastering był robiony z MP3. Dochodzi do tego kwestia perfekcjonizmu występów i oczekiwań publiki. Mam wrażenie, że obecnie ludzie oczekują bezbłędnych setów utrzymanych w jednostajnym klimacie. Nigdy nie byłem w stanie grać z winyli w sposób bezbłędny, z CDJ/XDJ mogę się do tej perfekcji zbliżyć, bo pitch gra równo i nie „pływa” – moment startu trwa milisekundę i uszkodzenia mechaniczne płyty lub igły nie stanowią problemu. Dochodzi też kwestia sortowania muzyki poprzez tonację i tempo. Nie jestem w stanie spamiętać tempa i tonacji kilku tysięcy utworów.

Właśnie w Polenie ukazało się Twoje pierwsze solowe LP Powoli.

Po rozpadzie Ptaków od nowa zbudowałem bazę sampli, ponieważ nie chciałem powtarzać wątków z poprzedniego projektu. Nagrywałem sample w wyższej jakości, w 24 bitach i 96 kHz. Zebrałem też sporo sampli z CD, głównie z polskiego jazzu z lat 90., ale nie tylko. Relaksacyjne CD z dźwiękami wiatru oraz morza również się przydały. Szkice powstawały od początku 2017 roku do czerwca 2019 roku. Użyłem też kilku starszych szkiców, jak chociażby utwór otwierający, który powstał na bazie szkicu z 2003 roku. Najwięcej czasu zajęło mi szlifowanie brzmienia i miks. Dalej pracuję we Fruity Loops, który dla moich potrzeb jest idealny. Mój warsztat pracy to komputer PC, karta Focusrite Scarlett 2i2, monitory Adam A7X, Fruity Loops, kilka edytorów dźwięku, masa wtyczek, trochę sample packów oraz różnych wirtualnych synthów. Sample z winyli zgrywam przez gramofon Technics z wkładką Shure Whitelabel oraz mikser Rane TTM56. Nie mam hardware’u, bo go zupełnie nie potrzebuję.

Mógłbyś opisać kilka z programowych narzędzi, z których korzystasz?

Przy katalogowaniu sampli używam Mixed In Key, który wykrywa i sortuje tonacje. To program stworzony z myślą o harmonicznym DJ-owaniu. Ponieważ moja baza sampli to pocięte fragmenty z ok. 2 tys. winyli i CD oraz różne darmowe sample z sieci, to nie wyobrażam sobie katalogowania tego ręcznie. Mixed In Key potrafi się mylić, a w przypadku perkusyjnych loopów zupełnie wariuje, ale w 9 przypadkach na 10 wczytuje właściwą skalę. To bardzo pomaga i dzięki temu mogę samplować bardziej kreatywnie, ciąć pojedyncze akordy, a nie loopować całe sekwencje jak w latach 90-tych. Inne wtyczki, które polecam, a w przeciwieństwie do Mixed In Key są darmowe to np. Wavearts Tube Saturator Vintage – właściwie wrzucam to na każdy kanał. Doskonale wzmacnia sygnał, w miły dla ucha sposób saturuje i co najważniejsze to w pełni darmowa wtyczka. HY Filter i HY Filter 2 – dwa doskonałe filtry, również dostępne bezpłatnie. Bardzo przydają się do sound designu. Tryby „formant” i „comb”, oraz rozmaite ustawienia (np. obwiedni albo LFO) potrafią wygenerować bardzo bogate brzmienia z zupełnie banalnych próbek. T-Racks Black 76 to z kolei wspaniały kompresor, który pod koniec zeszłego roku można było ściągnąć za darmo ze strony producenta. Używam go do wzmocnienia sygnału wielu rozmaitych próbek. Sanford Bass Tightener to kolejny darmowy plugin, który w prosty sposób wzmacnia sygnał basu i robi to w naprawdę ciekawie. TAL-Dub-1, 2 i 3 – klasyka, dostępne za darmo dubowe delaye. Można je usłyszeć w każdym z moich nagrań, zwłaszcza pierwszy i trzeci. Doskonałe presety, polecam zwłaszcza Metal-FX.

„Najfajniejszym źródłem sampli jest muzyka easy listening z lat 50.-70., ze względu na bogactwo brzmień i perfekcyjne zarejestrowanie orkiestr”

Sam zajmujesz się postprodukcją swoich nagrań?

Mastering robi Marcin Cichy, on pracuje na stemach. Robię więc finalny miks, potem eksportuję całość z podziałem na 4-5 ścieżek – bas, perkusja, główna melodia i reszta. Zwykle przed wysyłką wrzucam moje miksy do iZotope Ozone, przepuszczam przez presety i sprawdzam, jak brzmią na kilku urządzeniach. Cichy przepuszcza moje ślady przez hardware i zlepia kompresorem na sumie.

Jak wyglądają Twoje najbliższe plany?

Wiosną w Polena Recordings ukaże się bardzo ciekawa EP-ka wrocławskiego DJ-a i producenta o ksywie Boryn. Maciek wydawał m.in. dla Astropical Tapes. Jego nowy materiał to coś na styku house’u, hip-hopu, funku i boogie. Dość nietypowa jak na polskie warunki rzecz – słoneczna i kalifornijska. Później powinien ukazać się długo wyczekiwany album duetu Jazxing. Kuba i Mat grają na gitarach, klawiszach i perkusjonaliach, łącząc instrumenty z typowo elektroniczną produkcją. Ich album to bardzo klimatyczny space rock w wersji nudisco. Przypomina nieco Almunię czy Smith & Mudd. W międzyczasie powinna się ukazać moja EP-ka z powolnym housem, a później drugi album. Znowu samplowane downtempo, ale w nieco bardziej psychodelicznej wersji.

Artykuł pochodzi z numeru:
Nowe wydanie Estrada i Studio
Estrada i Studio
luty 2020
Kup teraz
Star icon
Produkty miesiąca
Earthworks SR117 - mikrofon pojemnościowy wokalny
Sennheiser HD 490 PRO Plus - słuchawki studyjne
Close icon
Poczekaj, czy zapisałeś się na nasz newsletter?
Zapisując się na nasz newsletter możesz otrzymać GRATIS wybrane e-wydanie jednego z naszych magazynó