Brak Oczu - Najbardziej pociąga mnie modyfikowanie brzmienia

13.01.2021 
Brak Oczu - Najbardziej pociąga mnie modyfikowanie brzmienia fot. Michał Ossowski

Pomimo wszystkich trudności związanych z pandemią ciągle wychodzą nowe wydawnictwa artystów, których zwłaszcza teraz warto wspierać. Kimś takim bez wątpienia jest Brak Oczu ze swoim debiutanckim materiałem pt. "Wiste". Jak sam mówi jest to bardzo "marzycielska" płyta, a my dociekamy jak dokładnie powstawała.

Jakie jest Twoje pierwsze muzyczne wspomnienie?

Brak Oczu: Wszystko zaczęło się od kaset magnetofonowych mojego ojca. Miał niemałą liczbę kaset ze szlagierami interpretowanymi na jednym instrumencie – sama trąbka, samo pianino albo np. sama wiolonczela. Kładłem się na kanapie i słuchałem tych taśm na starej wieży Panasonic. Być może wtedy wryło się we mnie marzycielstwo, które ciągle jest mi bardzo bliskie. Później w wieku 8 lat rodzice zapisali mnie na lekcje gry na keyboardzie. Do domu przychodził nauczyciel, który uczył mnie utworów Budki Suflera i innych przebojów z tamtego czasu. Wówczas potrafiłem nawet czytać nuty, ale dzisiaj zupełnie nic już nie pamiętam i nawet nie starałem się tego odtworzyć. Nie widzę siebie jako twórcy, który musiałby zapisywać swoją muzykę w nutach. Od zawsze chciałem robić wszystkie rzeczy inaczej niż inni i miałem silną potrzebę nieszablonowego podejścia do tworzenia muzyki. Szybko w moje ręce trafił program eJay, później Fruity Loops i tam pieczołowicie układałem pościągane z internetu sample. Klikałem w każdą opcję i patrzyłem co się stanie.

Nie szukałeś innego źródła dźwięku poza samplami?

Próbowałem zabawy z syntezatorami, ale tak naprawdę stało się to dopiero niedawno – można powiedzieć, że ostatnie lata grywałem sporo na syntezatorach Nord Lead A1 oraz microKorg. Niestety w pewnym momencie życiowa sytuacja zmusiła mnie do odstawienia mojej pasji na jakiś czas. Wtedy stwierdziłem, że tak naprawdę nie potrzebuję niczego więcej poza Akai MPD 26. Niejednokrotnie zmieniałem już środowiska pracy, ale sampling nadal jest nieodłącznym elementem mojego warsztatu. Ostatnio porównywałem sobie muzykę do malarstwa i doszedłem do wniosku, że w malarstwie może nie być tylu barw, co dźwięków w muzyce – oczywiście to tylko moja teoria. Zmiana tempa i tonacji sampla potrafi często stworzyć coś niepowtarzalnego. Wystukując go na padach, tak jak czujesz na ucho, naprawdę możesz stworzyć coś czego jeszcze nie było. Modyfikowanie brzmienia zawsze pociągało mnie najbardziej, choć istnieje ryzyko, że będziemy robić to bez końca. Jestem tego doskonałym przykładem, bo spędziłem niejedną noc nad „kręceniem” brzmienia stopy albo werbla. Do wszystkich rezultatów dochodziłem samodzielnie – gdybym miał to podane na tacy to nie potrafiłbym czerpać z tego satysfakcji. Zawsze byłem perfekcjonistą, który ciągle sobie powtarzał, że może zrobić coś lepiej. Bez wątpienia właśnie z tego powodu mój debiutancki album wychodzi dopiero teraz.

Masz problem z zamykaniem numerów?

Zawsze miałem. Foldery z projektami pękały w szwach, a ja ciągle chciałem robić coś od nowa. Dziś podchodzę do tego trochę inaczej. Wzrosła moja świadomość muzyczna, a z nią pewność siebie, dzięki której wydawanie muzyki jest o wiele łatwiejsze. Pogodziłem się z tym, że zawsze można zrobić coś lepiej – w innym wypadku siedziałbym nad jednym numerem 15 lat... Kiedy mam już dość kombinowania, po prostu idę dalej. W takich przypadkach działam bardzo impulsywnie.

W jaki sposób pracowałeś nad swoją świadomością muzyczną, która – jak mówisz – doprowadziła również do zwiększenia pewności siebie?

Zawsze starałem się myśleć o muzyce nieszablonowo, jednak przyszedł moment, w którym postanowiłem uzupełnić swoją wiedzę. Poszedłem do policealnej szkoły realizacji dźwięku, ale niestety zajęcia praktyczne miały miejsce tylko na przedmiocie o nazwie „technika studyjna”. Mam wrażenie, że wszystkie lekcje wyglądały tak samo – prowadzący układał ścieżki w Cubase, opowiadał czym jest korektor i tak dalej. Stwierdziłem, że nie będę tracił na to więcej czasu. Każdy z wykładowców mówił, że „tak musi być”, a dla mnie nic nie musiało tak być. Od początku wiedziałem, że jest coś takiego jak eksperyment, gdzie można szukać czegoś więcej. Dlatego też nigdy nie oglądałem tutoriali. Zrobiłem to tylko raz, kiedy musiałem dowiedzieć się w jaki sposób wciśnięciem pada na Akai MPD26 zakończyć poprzedni sampel, a uruchomić kolejny.

Zobacz także test wideo:
Technics EAH-A800 - bezprzewodowe słuchawki z redukcją szumów
Technics EAH-A800 - bezprzewodowe słuchawki z redukcją szumów
Wszystkim osobom dorastającym w latach 70. i 80. minionego wieku należąca do Panasonica marka Technics nieodmiennie kojarzy się z gramofonami oraz doskonałym sprzętem hi-fi.

„W pewnym momencie stwierdziłem, że tak naprawdę nie potrzebuję niczego więcej poza Akai MPD 26”

Kiedy pojawiło się MPD?

Niedługo po tym jak w całości przesiadłem się na Abletona, a więc jakieś 9 lat temu. Wcześniej jedynie ustawiałem „kafelki” i dogrywałem brzmienia z mojego pierwszego instrumentu, czyli Casio XW G1. Chciałem przypomnieć sobie granie na klawiszach, ale szczerze mówiąc największą zaletą tego instrumentu była jego... cena. Chociaż jak teraz sobie o tym myślę to może „zaraził” mnie on charakterystycznym brzmieniem lo-fi. Natomiast gdy po raz pierwszy zobaczyłem Akai MPD26 to od razu wiedziałem, że jest to dużo ciekawsze narzędzie, jeżeli chodzi o styl pracy i formę grania. Mogę śmiało powiedzieć, że zakup MPD był dla mnie początkiem zupełnie nowej przygody z muzyką. Do dziś uwielbiam „odpłynąć” w nieskończoną liczbę brzmień wystukiwanych na padach. Aktualnie brakuje mu jednego suwaka, dwóch zakrętek oraz kilku innych elementów, bo tak szybko na nim grałem na żywo, że po prostu odpadły. Gram dość euforycznie, a nauczyłem się tego pod wpływem Lapaluxa, który również korzysta z tej maszynki na scenie. Jego występ w ramach serii Boiler Room wywarł na mnie naprawdę duże wrażenie i był ogromną inspiracją.

Co jeszcze składa się na Twój setup podczas grania live?

Taki żelazny zestaw to MPD i laptop, ale grałem również z wykorzystaniem wspominanych Nord Lead A1 i microKorga. Niestety nigdy nie czułem się zbyt pewnie grając live na tych maszynach. MPD znam tak dobrze, że nie boję się żadnego ruchu. Nie wyobrażam sobie obsługiwania kilku instrumentów na scenie – musiałbym chyba szykować się do takiego setu przez pół roku. Tymczasem ja w ogóle nie przygotowuję się do grania live. Mam włączoną sesję w Abletonie, stukam w pady dogrywając gdzieniegdzie bębny oraz efekty, ale wszystko dzieje się całkowicie spontanicznie. To dla mnie dużo ciekawsze niż trzymanie się ustalonego wcześniej działania. Taki sposób grania rozwijałem podczas pierwszych sesji z serii „Lo-fi Sessions”, które organizowaliśmy jako Himalaya Collective. To właśnie tam mogłem po raz pierwszy zobaczyć w jaki sposób ludzie reagują na moją muzykę.

Sesje, które wspominasz to początek Himalaya Collective?

Na pewno dzięki tym wydarzeniom udało nam się dotrzeć z informacją o naszym działaniach do większej liczby ludzi. Generalnie Himalaya Collective wymyślił Jan Woźniak i początkowo była to grupa bitmejkerów tworzących muzykę w stylistyce lo-fi. W pierwszym składzie było nas sześciu (po za mną był to czarnobrody, aflo, bknd, AWGS i Kxllage). Na naszym ostatnim wydawnictwie Nebula nie ograniczaliśmy się jedynie do lo-fi i znalazły się tam numery dostarczone przez takich producentów jak Pepe., Szatt, Moo Latte, czy bitykradne. Od jakiegoś czasu staramy się wyjść z szufladki lo-fi i kierować w stronę bardziej eksperymentalnego bitu. Wydaje mi się, że ta stylistyka to dobry zalążek do tego, żeby pójść dalej, do bardziej pokręconych rzeczy.

Jak w praktyce wygląda u Ciebie tworzenie tych „pokręconych” utworów?

Staram się nie robić nic w tzw. „kratkę”. Zaczynam od ułożenia prostej perkusji, później biorę jakiś kawałek, który zamierzam samplować i importuję go do MPD. Gdy już to zrobię, zwyczajnie nim gram, starając się wyszukać najlepsze połączenia. W pewnym momencie wracam do perkusji, aby wprowadzić ewentualne zmiany i tak w kółko. Raczej nie zdarza się, że słucham jakiejś muzyki i jeśli trafi się tam fajny sampel to automatycznie biorę go na warsztat. To jest ciągły eksperyment, bo nie sklejam tej muzy wcześniej w głowie – ona sama ze mnie wychodzi. Mogę chyba powiedzieć, że moja muzyka powstaje na drodze ciągle nakładających się na siebie przypadków. Nigdy do końca nie wiem jakie dźwięki czekają na mnie pod padami. Gram nimi i jeśli słuch podpowiada mi, że coś pasuje, to są to najpiękniejsze chwile. Bardzo podoba mi się taka praca. Zawsze najfajniejszym momentem jest właśnie granie na MPD. Samo cięcie perkusji już niekoniecznie, choć daje fajny efekt. Stukanie w pady MPD jest tym co lubię najbardziej. Szukanie połączeń, które będą fajnie współgrać jest naprawdę ekscytujące.

Używasz dużej liczby wtyczek w Abletonie?

Rzeczywiście zaczynałem od dość dużej liczby wtyczek, ale teraz staram się ją radykalnie ograniczać. Jeżeli chodzi o same instrumenty wtyczkowe to raczej nigdy ich nie używałem. Od dłuższego czasu korzystam tylko z tego co jest wgrane w Abletona – bez wyjątków. Zdaję sobie sprawę, że aby rozwinąć pasję pewnego dnia musiałbym zainwestować w konkretne rzeczy do studia i zamierzam to zrobić.

Co chciałbyś kupić w pierwszej kolejności?

W pierwszej kolejności byłoby to na pewno coś do rejestrowania field recordingów. Marzy mi się cały album złożony jedynie z nagranych przeze mnie dźwięków. Myślę też o jakimś syntezatorze klawiszowym, ale nie mam konkretnego pomysłu. A, i pilnie potrzebuję nowego laptopa. Aktualnie korzystam z „lapka” mojej żony, bo mój już jakiś czas temu odmówił posłuszeństwa.

Rozmawiamy przy okazji premiery Twojej debiutanckiej płyty Wiste. Kiedy zacząłeś prace nad tym materiałem?

Mniej więcej pół roku temu. Miałem ileś bitów uzbieranych na dysku, których nikomu nie pokazywałem. Już jakieś 3 lata temu pisałem do Sadki Rec., że szukam niszowego wydawnictwa, w którym mógłbym opublikować moje rzeczy. Oni zareagowali na to entuzjastycznie, choć trzeba przyznać, że trochę się na mnie naczekali. Dwa miesiące temu urodziła się moja córka i od tamtego momentu zrobiłem… 20 utworów. Nagle „otworzyła” mi się głowa. Cały album Wiste powstał na klasycznym Abletonie 8, choć zdaję sobie sprawę, że nowe wersje mają fajne bajery. Chciałem jednak dowieźć całość już na tym oprogramowaniu.

„Założyłem, że mój debiutancki album będzie w 100% mój. Uznałem, że jeśli nawet coś nie do końca będzie grało, to przynajmniej będzie moje”

Ile ścieżek mają Twoje kawałki?

Od 5 do 15. W dużej mierze zależy to od tego, ile brzmień jest już w wyciętym przeze mnie samplu. Często korzystam z loopów perkusyjnych, które tnę i robię z nich zupełnie inne perkusje. Bawię się tym.

Sam zajmujesz się postprodukcją?

Wszystko robię sam, nikomu nic nie oddaję. Założyłem, że mój debiutancki album będzie w 100% mój. Uznałem, że jeśli nawet coś nie do końca będzie grało, to przynajmniej będzie moje. Korzystam tylko z podstawowych efektów Abletona takich jak Multiband Dynamics, Compressor, EQEight, Limiter, Reverb, Overdrive, Saturator czy Delay.

Przykładasz dużą rolę do odsłuchów?

Szczerze mówiąc nieszczególnie. Pracuję jedynie na słuchawkach, bo nawet nie mam możliwości robienia tego na monitorach. Mam małe mieszkanko, niedawno urodziło mi się dziecko, więc zwyczajnie inaczej być nie może. Poza tym gdybym nie robił tego na słuchawkach to nie czułbym się taki zamknięty w moim własnym świecie. Wszyscy dookoła by tego słuchali, co zawsze wytrąca mnie z całego klimatu – nie może tak być. Korzystam ze starych słuchawek Sony MDR-XB700, które już dawno nie są produkowane.

Masz jakieś oczekiwania wobec tego co wydarzy się po premierze płyty?

Nie zastanawiałem się nad tym, ale raczej nie mam żadnych oczekiwań. Płyta jest mocno osobista i jej odbiór przez innych tego nie zmieni. Cokolwiek się stanie będę zadowolony i potraktuję to jako motywacje, aby robić to dalej.

Artykuł pochodzi z numeru:
Nowe wydanie Estrada i Studio
Estrada i Studio
listopad 2020
Kup teraz
Star icon
Produkty miesiąca
Electro-Voice ZLX G2 - głośniki pro audio
Close icon
Poczekaj, czy zapisałeś się na nasz newsletter?
Zapisując się na nasz newsletter możesz otrzymać GRATIS wybrane e-wydanie jednego z naszych magazynó