TRIBBS - Napędza mnie robienie hitów

18.12.2021  | Mateusz Kiejnig
TRIBBS - Napędza mnie robienie hitów

Jeżeli śledzicie naszą rodzimą scenę producencką to raczej nie ma możliwości, żebyście nie wiedzieli kim jest twórca kryjący się pod pseudonimem TRIBBS. Nie tak dawno jako drugi polski producent (zaraz po Skytech) przekroczył magiczną barierę 2 milionów słuchaczy w serwisie Spotify i patrząc na jego kolejne ruchy nie mamy wątpliwości, że ta liczba będzie rosła. Zapraszamy na naszą obszerną rozmowę z której dowiecie się w jaki sposób powstawały jego najbardziej popularne kawałki.

Nie możemy chyba zacząć inaczej niż od pytania o Twoich miesięcznych słuchaczy w serwisie Spotify – 2 miliony robią wrażenie, ale wyobrażam sobie, że może za tym iść również spora presja…

TRIBBS: Rzeczywiście jest to liczba, która może odjąć mowę, ale trzeba pamiętać, że składają się na nią również utwory nad którymi pracowałem z innymi artystami. A więc jeśli nawet jest to liczba podobna do tej którą generuje chociażby Quebo to nie oznacza to, że jakkolwiek zbliżam się do jego statusu. Podchodzę do tego wszystkiego z dużą pokorą, bo tak naprawdę dopiero zaczynam moją muzyczną drogę i nie uważam, że te liczby definiują mnie jako artystę. Jednocześnie przyznaje, że wiąże się z tym niemała presja, ale to akurat mi się podoba. Jak wypuściłem „Bal wszystkich świętych” i zobaczyłem jak fajnie zaczynają „kręcić się” wyświetlenia poczułem, że to jest to. Dotarło do mnie, że żyję po to, aby robić duże rzeczy. Powoli wchodzę w ten mainstreamowy świat i zamierzam zostać tu na dłużej.

Niedawna kooperacja ze Smolastym jest tego doskonałą ilustracją.

Tak, utwór „Ratuj” to po „Dużych Oczach” nasza kolejna współpraca i taki follow up do tego co już razem zrobiliśmy wspólnie z Pedro i Francisem. Utwór z założenia miał być bardziej mroczny i klubowy – dopasowany do jesiennego klimatu. Ale pojawiają się też nowi artyści i raperzy, których wcześniej nie znałem. Planuję kilka większych kooperacji na przyszły rok, bo uważam, że fajnie jest łączyć polski rap z muzyką klubową. Tego już oczywiście trochę było, ale nadal uważam, że można w tym stylu coś fajnego zrobić. Działam teraz między innymi z Kubańczykiem i nasz wspólny utwór jest w drodze.

Powiedziałeś przed chwilą, że powoli wchodzisz do mainstreamu. Zatrzymajmy się przy tym na chwilę, bo mało kto wie, że funkcjonujesz już w branży od dobrych kilku lat.

To prawda, początkowo występowałem głównie jako muzyk sesyjny – grałem na gitarze basowej z takimi artystami jak np. Cleo, Sound’n’Grace, Natalia Szroeder, czy Lanberry. To wszystko działo się, kiedy byłem jeszcze w liceum, więc miałem mniej więcej 18 lat. A pierwszy koncert na basie zagrałem jako 14-latek, w klubie Saturator w Warszawie. Na miejscu obecny był mój tata i kiedy zobaczył jak wyglądają warszawskie kluby to usilnie próbował przekonać mnie, żebym wrócił do siatkówki. Do 17 roku życia zajmowałem się muzyką i sportem równolegle.

To dość szybki start. Wyróżniałeś się w szkole muzycznej?

Nie mam za sobą edukacji w szkole muzycznej, ale za to uczęszczałem na lekcje gry prywatnie. Najpierw uczyłem się grać na skrzypcach, następnie na gitarze, a później na gitarze basowej. Choć do dzisiaj nie czytam za dobrze nut, to niektóre umiejętności mam bardzo mocno wkodowane i często nieświadomie korzystam z nich do dzisiaj. Myślę w tym momencie np. o sytuacjach, kiedy ktoś szuka tonacji ustawiając auto-tune na wokalu. Dla mnie to kwestia chwili i już wiem jaki to akord i skala, a niektórym zajmuje to naprawdę sporo czasu. Gdybym skończył szkołę muzyczną tych umiejętności byłoby zapewne więcej.

Jak wypuściłem „Bal wszystkich świętych” i zobaczyłem jak fajnie zaczynają „kręcić się” wyświetlenia poczułem, że to jest to. Dotarło do mnie, że żyję po to, aby robić duże rzeczy.

A w którym momencie zdecydowałeś, że zamiast grać na instrumencie wolisz zostać producentem muzycznym?

Kiedy stanąłem przed wyborem kierunku studiów wpadłem na pomysł, żeby zająć się produkcją muzyczną. Nie chciałem iść na Akademię, ponieważ teorię muzyczną miałem ugruntowaną na odpowiednim poziomie i wiedziałem, że jeśli tam pójdę to będę musiał wrócić do absolutnych podstaw. To był jeden z powodów. Natomiast drugim było kilka komplikacji zdrowotnych, które pojawiły się na etapie dojrzewania. Był to m.in. zespół jelita drażliwego, który dość znacznie utrudnił mi koncertowanie. Temu wszystkiemu towarzyszyły bóle brzucha, ataki paniki, oraz stany depresyjne. Produkcja muzyczna okazała się idealnym rozwiązaniem – nie trzeba cały czas podróżować, jeździć busem, stresować się przed wyjściem na scenę i wracać po nocach. Do wykonywania tego zawodu tak naprawdę wystarczy komputer i słuchawki. Postanowiłem szkolić się w tym kierunku. Paradoksalnie teraz wracam do działania jako DJ, ale poradziłem sobie z demonami, które dopadły mnie w wieku dojrzewania.

Zobacz także test wideo:
Technics EAH-A800 - bezprzewodowe słuchawki z redukcją szumów
Technics EAH-A800 - bezprzewodowe słuchawki z redukcją szumów
Wszystkim osobom dorastającym w latach 70. i 80. minionego wieku należąca do Panasonica marka Technics nieodmiennie kojarzy się z gramofonami oraz doskonałym sprzętem hi-fi.

Teraz mówimy o sformalizowanej nauce, czy działaniu na własną rękę?

Kilkukrotnie podchodziłem do studiowania, ale za każdym razem kończyło się to tak samo. Kilka miesięcy studiowałem kompozycję i aranżację w Katowicach, później kreację dźwięku w szkole filmowej w Warszawie, jednak nigdzie nie mogłem dłużej zagrzać miejsca. Równolegle do tych prób studiowania cały czas dłubałem w Cubase 5, a później w Abletonie i z czasem zacząłem zauważać w moich produkcjach progres. Jeżeli czegoś nie wiedziałem to otwierałem Google i wpisywałem frazę: „how to make … in Ableton”. Od razu wyskakiwało mi szereg rozwiązań. W końcu doszedłem do momentu w którym nie musiałem już tego robić, bo umiałem poradzić sobie samemu. Mogę tutaj również bardzo polecić miejsce, w którym nauczyłem się syntezy dźwięku od podstaw. Był to portal coursera.org, gdzie Berklee udostępnia swoje darmowe kursy m.in. z syntezy dźwieku, ale też z produkcji muzycznej.

Lubisz dogłębnie poznawać narzędzia z których korzystasz?

Rzeczywiście lubię rozumieć narzędzia jakich używam. To pozwala mi np. nie korzystać wyłącznie z presetów we wtyczkach, tylko kręcić na nich brzmienia od zera. Oczywiście tutaj też nie ma reguły, bo np. w przypadku Nexusa używam domyślnych ustawień – wiem gdzie wyłączyć reverb, delay, skracać sustain, czy włączyć portamento i legato. Ale jeśli chodzi wtyczki takie jak Serum to tutaj bardzo często buduję syntezę dźwięku od nowa.

Zakładam, że od samego początku dogrywałeś do swoich produkcji żywy bas.

Tak, choć w pewnym momencie bardzo zależało mi na tym, aby odciąć się od łatki basisty produkującego muzykę. Dlatego też starałem się w ogóle nie używać basówki i szukać zupełnie innych rozwiązań. Obawiałem się, że ktoś zarzuci mi, że robię ciągle to samo i będzie słychać, że produkował to basista. Dzisiaj bardzo często używam basówki z klawisza, bo doskonale wiem jak ją zaprogramować, aby brzmiała naturalnie. Podobnie postępują moi idole – widziałem stream Iana Kirkpatrticka, który pokazywał jak w numerze „Don’t Start Now” dogrywał MM-Bass z NI Kontakta. Gitara basowa to instrument, który dość łatwo podrobić w świecie cyfrowym. Żeby jednak brzmiało to wiarygodnie trzeba wiedzieć w jaki sposób bawić się artykulacją i wyczuć jak basista zagrałby ten utwór. Takie niuanse są przy tym bardzo istotne.

Długo zajęło dojście do poziomu produkcji, który Cię zadowalał?

Trochę to zajęło. Zwłaszcza, że jako muzyk doskonale wiedziałem jakie braki miały moje pierwsze rzeczy. Pierwszy rok to było takie gonienie mojego własnego gustu muzycznego. Myślę, że pierwsze 100 utworów mojego autorstwa nadawało się jedynie do śmietnika. Był to również element ćwiczenia umiejętności – wypracowywania własnych patentów, czy prób z różnymi gatunkami muzycznymi. Włożyłem w to naprawdę sporo pracy. Taki moment przełomowy to chyba ten, kiedy zacząłem wypuszczać pierwsze utwory z Linią Nocną, a więc projektem, który współtworzę z Mimi Wydrzyńską. To był jakiś 2017 rok, kiedy poczułem, że dotarliśmy do miejsca w którym możemy prezentować naszą muzykę innym. 

Twoje przekonanie pokryło się z odbiorem tamtych utworów? 

Wydaje mi się, że tak. Pierwszym singlem był kawałek „Znikam na chwilę”, który był jednocześnie dwunastym numerem, który zrobiliśmy razem. Linia Nocna to projekt alternatywny, więc nie są to wyświetlenia, które można porównywać do sceny rapowej. Jednocześnie wydaje mi się, że chwyciliśmy za serca pewną niszę, która jest z nami do dzisiaj. Cały czas tworzymy i gramy. Ostatnią płytę wydaliśmy rok temu w listopadzie, a od tamtego momentu wypuściliśmy jeden numer, więc ostatnio jest nas trochę mniej. Ale zawsze działo się to w trybie „bez ciśnienia”, bo jak to ciśnienie się pojawiało to nigdy nie wychodziło z tego nic dobrego. Jak przyjdzie moment żeby coś wypuścić to na pewno się to wydarzy.

To połączenie światów u Ciebie jest bardzo ciekawe – alternatywa, EDM, bity dla raperów, ale też instrumentalny udział na „Kawalerce” składu Bitamina.

To ostatnie to zabawny epizod w roli basisty – Vito poprosił mnie, abym wysłał mu trochę basówek, a potem sobie je pociął i wykręcił fajne brzmienia. A te wszystkie sytuacje o których wspominasz wynikają chyba z tego, że jako muzyk sesyjny musiałem potrafić odnajdywać się w każdym gatunku. Konstrukcja różnych stylistyk zawsze mnie też interesowała i uważam, że w ogóle nie ma czegoś takiego jak zła muzyka. Są tylko różne podejścia do niej. Można robić muzykę do tańca, ale można też paradoksalnie robić muzykę, w której tekst odgrywa większą rolę. Są też przeznaczenia czysto sytuacyjne – kawiarnia, medytacja, muzyka na festiwale, lub stricte do radia. Są to często łatki, z którymi sam artysta by się nie zgodził, ale pewne elementy muzyczne można świadomie wykorzystać, żeby np. utwór został zagrany w radio, lub żeby był wychwytywany na letnich festiwalach. I tak naprawdę to nie ma odpowiedzi, które podejście jest lepsze.

Spotykasz się z głosami niezrozumienia takiego podejścia?

To są pojedyncze głosy, ale tak. Wydaje mi się, że niektórzy zbyt często próbują przekonać innych do swojego jedynego słusznego podejścia. Różne są na ten temat opinie, ale ja zachęcam wszystkich do tego, żeby mieć przede wszystkim otwartą głowę. To jest sztuka – tu nie ma dobrych czy złych decyzji, są różne gusta i różne style.

Mówisz o tym, że Linia Nocna była dla Ciebie momentem przełomowym, jeśli chodzi o produkcję muzyki. Pojawiały się też takie narzędzia, które wywracały Twój muzyczny świat do góry nogami?

Myślę, że takich momentów było bardzo dużo. Ostatni to ten kiedy przerzuciłem się z moich zasłużonych monitorów Adam A77X na Focal Trio6 Be. One naprawdę zmieniły moje życie, jeśli chodzi o podejście do miksu. Dopiero teraz mogę samemu kręcić docelowe brzmienie moich produkcji. Wiem, że niektórzy od samego początku samodzielnie miksują swoje utwory, ale ja zawsze byłem z drużyny, która wysyłała ścieżki do miksu osobie zewnętrznej. Wydawało mi się, że nie mam wystarczającej wiedzy, aby się tego podjąć. Na pewno bardzo ważna dla mnie była premiera Abletona 11, ponieważ dopiero w tej wersji pojawił się comping. Szczerze mówiąc dzisiaj już trochę nie pamiętam w jaki sposób radziłem sobie bez tego wcześniej. To był dla mnie prawdziwy game changer. Dzisiaj nawet jak nagrywam żywe gitary to zapętlam jakiś fragment i wybieram później jego najlepsze momenty. Brzmi to dużo lepiej i precyzyjniej, niż gdybym nagrywał oddzielne tracki.

Odsłuchy to jedno, a drugie to pomieszczenie z dobrą adaptacją akustyczną. Posiadasz taką przestrzeń?

W tej chwili pracuje w kilku miejscach. Współpracuję ze studiem Addicted To Music, które mieści się w ATM-ie na Wale Miedzeszyńskim w Warszawie. Jest tam świetna adaptacja akustyczna, więc słuchanie utworów w takich warunkach daje mi zupełnie inną perspektywę. W moim codziennym studiu mam wygłuszenie, ale gównie gąbkami i szczerze mówiąc nie ma tam nawet zbyt wiele wełny. Niestety, niskie tony nie brzmią tam najlepiej. Zgadzam się ze stwierdzeniem, że w pomieszczeniu, które zostało kiepsko przystosowane akustycznie ciężej o wykręcenie dobrego basu. Zachęcam do testowania na różnych źródłach, od słuchawek po samochód i kino domowe babci.

Był jakiś konkretny moment po którym zwróciłeś się bardziej w stronę EDM-ów, z których jesteś dziś najbardziej znany?

Prawda jest taka, że ja EDM-ów oraz muzyki popowej słuchałem od zawsze. Jak zacząłem produkować muzykę na komputerze to od razu rozwijałem to w kierunku popu – był i jest mi to najbliższy gatunek. Mówię tu o czasach Aviciiego czy Calvina Harrisa. Z Linią Nocną za to wydawaliśmy utwory bardziej alternatywne czy chillout’owe, ale nie zmienia to faktu, że zawsze słuchałem EDM-u. Po prostu długo nie wypuszczałem takich numerów solowo.

Jednak w pewnym momencie zacząłeś to robić. 

Tak. Wszystko zaczęło się tak naprawdę na początku pandemii. Zacząłem wydawać numery w języku angielskim, a w sierpniu wyszedł pierwszy numer po polsku. Początkowo moje kawałki ukazywały się w niemieckiej wytwórni Nitron, czyli sublabelu Sony Germany. Stało się tak, gdyż mój managment ze Szkocji ma z nimi bardzo dobry kontakt. Oni zresztą zajmują się mną do dzisiaj, lecz odkąd zacząłem wydawać covery w języku polskim to zainteresowanie moim projektem w Polsce zdecydowanie wzrosło.

Jako muzyk sesyjny musiałem potrafić odnajdywać się w każdym gatunku. Konstrukcja różnych stylistyk zawsze mnie też interesowała i uważam, że w ogóle nie ma czegoś takiego jak zła muzyka. Są tylko różne podejścia do niej. 

No właśnie, jaka historia stoi za tą decyzją postawienia na covery?

Jak się popatrzy na to jak wygląda to na Zachodzie to tam covery w takim klubowym klimacie wydawane są już od 2019 roku. Przeniosłem ten model tutaj, ponieważ zauważyłem, że nikt tego u nas jeszcze nie robi. Utwór „Bal wszystkich świętych” przeleżał ponad rok w szufladzie, ponieważ początkowo planowałem go wydać na dzień Wszystkich Świętych w tamtym roku. Przez różne komplikacje wydawniczo-management’owe wtedy to się nie udało. Aktualnie całą dystrybucją moich polskich coverów zajmuje się Agora i działamy już zgodnie z planem.

Spodziewałeś się, że to aż tak zażre?

Totalnie nie, ale jestem bardzo szczęśliwy, że w ten sposób to wygląda. Chyba nikt z mojego otoczenia nie spodziewał się takiego przyjęcia tych numerów. Może mieliśmy nadzieję, że uda się dobić do miliona wyświetleń, ale teraz po trzech miesiącach „Bal wszystkich świętych” ma już ponad 7 milionów.

A same rozmowy z autorami oryginalnych kompozycji były trudne?

Szczerze mówiąc nieszczególnie, a już najłatwiejsza z tych rozmów to ta z panem Kubą Sienkiewiczem przy okazji numeru „Dzieci wybiegły”. Mieliśmy przyjemność współpracować już wcześniej, kiedy przy okazji jednego z numerów Linii Nocnej korzystaliśmy z sampla z utworu „Jestem z miasta”. W tej chwili przyjąłem taki system, że najpierw kontaktuję się z autorami i dopiero jeśli dostanę zgodę na wykorzystanie utworu to zabieram się do pracy. 

Miałeś do dyspozycji ścieżki z oryginału?

Nie wykorzystywałem żadnych ścieżek oryginalnych. Wszystko było od początku zreprodukowane – wokal również był nagrany od nowa. Stało się tak po pierwsze dlatego, że nie potrzebowałem oryginalnych ścieżek, a po drugie prawnie to byłaby kompletnie inna sytuacja gdybym ich użył. To jest często własność wytwórni i robi się wówczas bardzo skomplikowanie, ponieważ to wytwórnia musi wydać zgodę na wykorzystanie tych śladów. Jeśli z nich nie korzystam to wystarczy zgoda samych autorów. Wszystko odprowadzane jest do ZAIKS-u, jako tantiemy dla autorów, a na Spotify wpisani są w creditsach.

Który moment w produkcji nowego numeru jest dla Ciebie najbardziej istotny?

Lubię wprowadzić do utworu jak najszybciej wokal. Generalnie sądzę, że jestem słaby w robieniu utworów instrumentalnych. Wokal ma dla mnie takie znaczenie, że czasami nawet po wgraniu samych podstaw akordów wymyślam melodie wokalne, bo uważam, że to właśnie one pociągną dalej piosenkę. Tworząc utwory najbardziej cieszę się, jeśli czuję w tym potencjał komercyjny. Napędza mnie robienie hitów.

A w którym momencie „wpuściłeś” wokal do „Dzieci wybiegły”?

Cover to trochę inna sprawa, ponieważ jest to kompozycja ustalona z góry. Na początku robię instrumental, później podsyłam go koledze, który nagrywa poglądowy wokal. Następnie udoskonalam ten instrumental i spotykamy się na nagrywanie docelowych wokali. W „Dzieci wybiegły” swojego głosu udzielił Rollo i to właśnie z nim robię moje ostatnie covery. On bardzo fajnie się w nie „wkleja”, zresztą sam też jest producentem wokalnym, więc ma dużo do powiedzenia, jeżeli chodzi o ustawienie auto-tune’a, oraz wybranie odpowiednich take’ów. Proces powstawania każdego numeru jest trochę inny. Aktualnie piszę dużo utworów online, podczas sesji na Zoom-ie i ten proces też jest nieco odmienny od tego jak wyglądało to w przeszłości. Wymyślamy harmonię pianina i wstępne melodie wokalnie, ja sobie gdzieś powoli knuję produkcje, później dokładamy bębny, jakieś synthy i tak dalej. Bardzo mocno wspieram się Splice. Wiem, że sporo osób, które uważa, że wszystko tam brzmi tak samo, ale to tylko po części prawda. Można przecież sobie takie sample przerobić, albo postawić pytanie: czy to źle, że brzmi tak samo? Ja często używam sprawdzonych sampli, ponieważ wiem, że są skuteczne. Zresztą w muzyce EDM ten wybór brzmień jest dość zawężony, np. jeśli chodzi o stopę. Ten gatunek ma pewne wymagania, które spełnia kilka setek sampli stopy, które są do siebie podobne, ale każdy właśnie tego oczekuje.

Z jakich wtyczek najczęściej korzystasz, jeżeli chodzi o instrumenty wirtualne?

To trochę zależy od muzyki w jakiej akurat się poruszam, ale jeśli chodzi o rzeczy, które podpisuje jako Tribbs to niezbędne jest tutaj Serum. Ogólnie jest to mój ulubiony wirtualny syntezator, ale i tak mam wrażenie, że jest go już za dużo. Naprawdę wszyscy go używają. Do tego typu slap-house’owych basówek jest to jedno z niewielu narzędzi, które ma takie łatwo osiągalne transjentowe brzmienie. Wiem, że Skytech używa NI Massive i jestem zaskoczony, że potrafi na nim wykręcić takie brzmienia. Ja używam jeszcze Omnisphere, czasami Nexusa, a ostatnio Sylentha. Mam też biblioteki Kontakta, czy Komplete 13. Czyli są to wtyczki, które raczej nikogo nie zaskoczą. Kupiłem sobie też cały pakiet FabFiltrów jeśli chodzi o proces miksu i masteringu. Ostatnio zacząłem subskrybować Plugin Alliance, a dokładnie Mix And Master Bundle za 15 EUR miesięcznie. Dzięki temu mam dostęp do bardzo dużej liczby super wtyczek. Chciałbym jeszcze wyróżnić wtyczkę od Bettermaker EQ232D, bo jest to naprawdę dobra rzecz.

Co uważasz za swoją najmocniejszą stronę w produkcji?

Moją tajną bronią jest to, że poruszam się w wielu gatunkach muzycznych. Od jakiś „eurowizyjnych” tematów, nagrywania ballad akustycznych na pianie, przez aranżacje smyczkowe, nagrywanie żywych instrumentów, aż po produkcję EDM-ów. Mam wiedzę na ten temat i mogę robić dużo różnych rzeczy. Wydaje mi się, że jest to moja mocna strona, ale równocześnie w jakimś sensie moja słabość. Być może gdybym od początku miał jeden gatunek w którym się specjalizuje to nie musiałbym poświęcać czasu na tak wiele innych stylistyk.

A masz jakiś autorski patent produkcyjny?

Mam dwie odpowiedzi na to pytanie. Pierwsza to, że od lat widziałem ludzi, którzy kolekcjonują swoje paczki sampli. Ja nigdy tego nie robiłem, ale jakieś półtora roku temu zacząłem. Zrobiłem kilka warstw różnych clap’ów, przejście z kilku innych przejść, czy próbki wokalne. Zacząłem to gromadzić i mam teraz dużą paczkę własnych sampli, do których często wracam i to mi bardzo pomaga przy produkcji. Mogę przez to o wiele szybciej wracać do brzmień, których już kiedyś użyłem. Tak samo jest z basówkami. Jeśli chodzi o brzmienia slap-house’owe to w Serum mam już chyba z 18 różnych brzmień, które sam poskładałem. Mam cały tutorial na swoim YouTube, gdzie w 5 minut tłumaczę jak taką basówkę stworzyć samemu. To jest prostsze niż się wydaje, choć długo do tego dochodziłem. Druga odpowiedź jest natomiast taka, że sporo spędzam czasu na sustainie sampli. Może to dawać dużo klarowności. Praca nad tym uświadomiła mi prawdziwą wartość ciszy w utworach.

Powiedz jeszcze w takim razie jaka jest Twoja słaba strona?

Ja non stop widzę swoje słabe strony i miejsca, które wymagają jeszcze poprawy. Na pewno jestem bardzo niecierpliwy i chciałbym wszystko od razu. Często patrzę na utwory prostolinijnie. Miałem kiedyś sesję z ludźmi ze Skandynawii i oni głębię w elektronice traktowali bardzo artystycznie. U mnie często jest tak, że chcę mieć czysto, klarownie i minimalistycznie. Nie do końca umiem użyć drive’a w bardziej kreatywny sposób, tak samo zrobić dobrych i mocnych przesterów, bo zwyczajnie nie wiem z czym to się je. Widzę dużo osób, które robią to w bardzo fajny sposób i wiem, że to jest klucz do niektórych brzmień. Planuje się tego nauczyć i gdzieś zwalczyć moje aktualne upodobania. Moją słabą stroną jest też to, że nie umiem robić utworów instrumentalnych i tak było ze mną od zawsze.

Co Ci daje pewność, że numer jest już skończony?

Tak naprawdę to nigdy nie możesz mieć pewności, bo to jest sztuka, a ona nigdy nie ma końca. Można pracować i pracować, ale ja jestem w stanie zrobić w jeden dzień utwór, który będzie już miał swoją formę i zarys produkcji. Jeżeli to co słyszę dobrze brzmi i nie bardzo wiem co mógłbym jeszcze dodać to często jest to właśnie ten moment, kiedy należy odpuścić.

Mówiłeś, że masz management ze Szkocji, czym dokładnie się zajmują?

Mój management ze Szkocji jest stricte managementowy i publishingowy. Poznałem ich w momencie pracy nad utworem na Eurowizję. Jakoś wtedy pierwszy raz się przecięliśmy, bo oni zajmują się na co dzień też tymi tematami. Dodatkowo są też songwriterami i mieli np. utwór  „On My Way” z Tiesto, który był bardzo dużym hitem w Polsce. To jest mega ciekawe, że jednocześnie będąc świetnymi songwriterami są też świetnymi managerami, którzy mają kilkunastoletnie doświadczenie w branży. To oni zajmowali się moimi pierwszymi releasami w Niemczech. Dzięki nim mam też kooperacje z Laidback Lukiem, bardzo znanym DJ-em ze stanów.

Jako Tribbs będziesz grał na żywo?

Jasne, ostatnio zostałem ogłoszony na Mamry Festival 2022. Będą to DJ sety, ale mam też możliwość zrobienia live act’ów, na żywo z bębnami. Jest już na to pomysł, technicznie łatwo to ogarnąć, więc na pewno w przyszłym roku pojawią się również występy w takiej odsłonie. Wszystkich producentów i pasjonatów zapraszam na mój kanał discord, gdzie można bliżej pogadać o technicznych rzeczach - TUTAJ

Star icon
Produkty miesiąca
Earthworks SR117 - mikrofon pojemnościowy wokalny
Sennheiser HD 490 PRO Plus - słuchawki studyjne
Close icon
Poczekaj, czy zapisałeś się na nasz newsletter?
Zapisując się na nasz newsletter możesz otrzymać GRATIS wybrane e-wydanie jednego z naszych magazynó