Bartosz Kruczyński - Koncentruje się na harmonii i melodiach

04.06.2015 
Bartosz Kruczyński - Koncentruje się na harmonii i melodiach fot. Jagoda Gawliczek

W cyklu Nowe Bity niejednokrotnie prezentowaliśmy już artystów, którzy z powodzeniem funkcjonują zarówno na naszym rodzimym rynku muzycznym jak i poza granicami Polski. Oczywiście, jak podkreśla Bartosz Kruczyński (The Phantom, Pejzaż, Earth Trax), tworzy on niszową muzykę, więc w odniesieniu do sceny głównego nurtu trudno mówić o wydawniczych sukcesach. Jednakże warto zauważyć, że to właśnie producenci muzyki elektronicznej z naszego kraju są za granicą rozpoznawalni, a bywa, że na ich live acty przychodzi więcej osób niż w Polsce.

Zarówno Twoje solowe produkcje jak również te tworzone w duecie Ptaki zbierają bardzo pochlebne recenzje i cieszą się dużą popularnością wśród słuchaczy. Często trudno powiedzieć dlaczego jeden, a nie inny zespół odnosi sukces, choć jeżeli chodzi o warsztat prezentuje podobny poziom. Jak myślisz co sprawia, że na Twoją twórczość jest „hype”?

Nie wiem, czy w ogóle jest? Zajmuję się muzyką dosyć niszową i jej rzeczywista popularność jest stosunkowo niska, w porównaniu z innymi gatunkami. Staram się proponować coś ciekawego, odróżnić się od innych autorów i wyrobić własny styl. Mogę tylko liczyć (i cieszyć się), że są słuchacze, do których ta muzyka trafiła i oni potrafili się z nią utożsamić. Dużą wagę przykładam też do finalnego produktu. Oprócz dodatkowego miksu studyjnego w przypadku albumów (poza miksem wstępnym w domu) staram się zlecać mastering i przygotowanie płyty-matki zaufanym, doświadczonym studiom np. Precise Mastering z Wielkiej Brytanii (m.in. prace dla Untolda, Jamesa Blake’a, Mount Kimbie, Night Slugs) czy Schnittstelle Mastering (nagrania wydawane przez Rush Hour).

Mówisz o własnym stylu i rzeczywiście jest on chyba najbardziej istotny dla producenta. Jak określiłbyś swój?

Romantyczny, melancholijny, ale też dosyć prostolinijny. Używam bardzo wielu charakterystycznych, „wystających” dźwięków, czasem kiczu, np. barwy z Korg Legacy, brzmienia syntezatorów FM. Wiele dźwięków ma bardzo krótkie pogłosy, zamiast rozmarzonej przestrzeni, oszczędnie korzystam z panoramowania. Skłaniam się również ku pewnemu chłodowi i sterylności produkcji. Głównie dzięki sympatii dla cyfrowych syntezatorów. Całe moje albumy LP 1 i LP 2 to głównie Ableton, wtyczki Korga, SQ8L, sterylna biblioteka pianina, microKorg XL oraz realizacja na podstawowych monitorach - Yamaha HS-80M z korekcją ARC. Dopiero na kolejnych płytach rozwinąłem instrumentarium o rejestracje użyczonego mi sprzętu. W utworze Ocean dla wytwórni Transatlantyk pojawia się Korg Triton Le 61, należący do mojego belgijskiego wydawcy, a na składance Polo House (również Transatlantyk) kilka syntezatorów Łukasza Seligi i Michała Lewickiego (Roland JX3P, Korg DW-6000, Korg Polysix, Elektron Machinedrum), z którymi przez kilka miesięcy współdzieliłem studio. Skłaniam się jednak ku sprzętowej prostocie. Dobrze widać to w przypadku produkcji Ptaków, gdzie ograniczamy się do Technicsa z wkładką Ortofon Gold i naprawdę starego oprogramowania, np. Cool Edit Pro 2.0 czy Acid Pro 6. Przygotowane w nich sample aranżujemy potem w nowszych DAW-ach. Stylowo jest tu więcej organicznych brzmień, ciepła, saturacji, zniekształceń oryginalnych winyli, bogatego tła (używamy dużo field recordingu, również samplowanego z płyt), sporo panoramowania. Czerpiemy z płyt głównie ze wschodniej Europy, stąd dużo brzmień odbiegających od zachodnich standardów, ale przez to może ciekawszych lub zwyczajnie odróżniających się.

Wydaje się, że przykładasz dużą wagę do melodii, co jest chyba dość rzadkie wśród muzyków elektronicznych, którzy często koncentrują się na mocnym bicie.

To również część mojego stylu. Dorastałem otoczony bardzo melodyjną muzyką, a stosunkowo późno zacząłem słuchać stricte klubowych nagrań. Zawsze miałem też problem z układaniem i samym brzmieniem perkusji. Może dlatego postanowiłem skoncentrować się na harmonii i melodiach.

Skąd wzięło się u Ciebie zamiłowanie do samplingu?

Pierwsze nagrania oparte na samplach, które poznałem, to pop z lat 80., głównie zapożyczenia słów mówionych albo Fairlight. Bardzo nurtowały mnie jako element wyraźnie odstający od reszty tradycyjnych instrumentów. Interesował mnie sam pomysł na takie przetworzenie, poznanie hip-hopu i muzyki klubowej tylko to pogłębiło. Momentem kluczowym było chyba natrafienie na nagrania Coldcut, Steinskiego, Big Apple Productions, DJ Shadow, The Avalanches, czy instrumentalną warstwę Paul’s Boutique, gdzie zapożyczenia były dużo bardziej rozwinięte. Od tego momentu zawsze chciałem nagrać płytę w całości opartą na samplach. Udało mi się to dopiero 15 lat później z Ptakami.

Zobacz także test wideo:
Technics EAH-A800 - bezprzewodowe słuchawki z redukcją szumów
Technics EAH-A800 - bezprzewodowe słuchawki z redukcją szumów
Wszystkim osobom dorastającym w latach 70. i 80. minionego wieku należąca do Panasonica marka Technics nieodmiennie kojarzy się z gramofonami oraz doskonałym sprzętem hi-fi.

Twój pierwszy album LP1 został zauważony i doceniony za granicą. Czy śledzisz recenzje swoich produkcji? Sprawdzasz jak są one odbierane zarówno w kraju jak i za granicą? Czy zauważasz jakieś znaczące różnice w tym odbiorze?

Nie wszystkie informacje do mnie docierają. O niektórych sympatiach dowiaduję się dopiero po jakimś czasie, ale jasne - jestem świadom większości z nich. Co do różnic to jest ich sporo, w kilku krajach nieco lepiej przyjmowane są eksperymenty, jest na nie więcej odbiorców, również wśród krytyków. Wiele rodzajów muzyki ma lepsze przyjęcie w poszczególnych państwach czy miastach, np. popularność muzyki basowej w Paryżu (poza oczywistym Londynem), która jest ledwie zauważalna chociażby w Berlinie.

Jak na tym tle wygląda Warszawa?

Czuję, że Warszawa jest mieszanką wszystkiego i raczej nie ma tu charakterystycznych zalążków sprawiających, że jest wyjątkowa. Obecnie dużą popularnością wśród osób, które wkraczają w muzykę klubową cieszy się techno i są miejsca czy imprezy w stolicy, gdzie taka muzyka jest praktycznie wymagana. Jest ich jednak niewiele.

W ramach duetu Ptaki, poprzez tytuły swoich utworów bardzo mocno odnosicie się właśnie do Warszawy. Dlaczego jest to dla Was (Ciebie) tak ważne?

Odnosimy się do wielu miejsc - jedno z nagrań z albumu Ptaków nosi tytuł Jelitkowo. Z Warszawą mam najwięcej świeżych wspomnień, bo mieszkam w niej od kilku lat. Jaromir, czyli druga połówka Ptaków, również spędził tu wyrywek swojego życia.

Z naszą stolicą i jej mieszkańcami wiąże się wiele stereotypów. Jaka jest Twoja Warszawa?

Właściwie nie ważyłbym się nazwać jej „moją”, mógłbym określić tak swoje rodzinne miasto - Chełm, w którym spędziłem ponad 20 lat życia. Warszawę wciąż zgłębiam, na początku długo do niej przywykając. Mam swoje ulubione rejony - parki, dzikie okolice rzeki, jest to miasto tętniące życiem, gdzie w klubach co tydzień spotykasz nowe twarze, ciągle poznajesz kogoś nowego. To również miasto, które ma różne oblicza, a wiele dzielnic ma swój niepowtarzalny klimat.

„Zachowaliśmy przybrudzone sample i dosyć emocjonalne brzmienie znad morza, ale skłoniliśmy się w stronę yacht rocka, dubu, trip hopu, spoken wordu” (fot. Oliwia Szanajca-Kossakowska)

Niebawem ma ukazać się pierwszy długogrający album duetu Ptaki. Czy będzie to materiał utrzymany w stylistyce, do której nas przyzwyczailiście, czy może jednak postaracie się zaskoczyć?

Unikamy powielania własnych schematów. Zachowaliśmy przybrudzone sample i dosyć emocjonalne brzmienie znad morza, ale skłoniliśmy się w stronę yacht rocka, dubu, trip hopu, spoken wordu. Nie ma tu w ogóle disco czy house’u. Album, do spółki z dotychczasowymi singlami, daje wreszcie pełniejsze spektrum naszego projektu.

Jak dzielicie się obowiązkami w ramach duetu Ptaki? Kto za co odpowiada?

Nie ma wyraźnego podziału prac. Jaromir nieco częściej w naszym projekcie układa perkusję, ja wykorzystuję breaki. Jestem nieco bardziej zaangażowany w harmonię i przygotowywanie samych sampli, które tnę na dziesiątki drobnych fragmentów, manualnie zaznaczając transjenty (nie korzystam z gotowych algorytmów time-stretchingu), dopasowując rytm i tempo poszczególnych sampli. Jaromir lubi angażować się w opowiadanie historii, np. pomysł na taksówkarski thriller rodem z Kieślowskiego w Ostatnim Kursie, skupiając się na selekcji sampli centrali telefonicznej, krzyków czy agonalnych pisków tuby. Niemal wszystkie nagrania kończymy razem, często również wspólnie je zaczynając. Dodatkowy miks, na bazie naszych uwag, wykonuje nieoceniony Marcin „Kwazar” Cisło. Sample ożywają dzięki jego świetnej intuicji i m.in. saturacji i kompresji Looptrottera oraz SPL Vitalizer.

Na Twojej drugiej solowej płycie LP2 można usłyszeć właśnie utwory bliskie stylistyce brytyjskiej muzyki basowej. Na naszym rodzimym gruncie ten gatunek próbowali do tej pory głównie zaszczepić raperzy i trzeba powiedzieć, że ze słabym skutkiem. Jak myślisz, z czego wynika ta trudność?

Właściwie ja sam skupiam się bardziej na instrumentalnej warstwie grime’u. Sam przeszczep „muzyki basowej” jest dosyć udany - trzy duże festiwale mają ją zawsze w line-upie, od Off przez Taurona, kończąc na najbardziej skupionym wokół niej Unsoundzie. Imprez klubowych również było sporo. W brzmieniu rodem z Rinse FM najbardziej pociąga mnie innowacyjność, za to lubię również niektóre audycje tej stacji (np. wytwórni Night Slugs, Hessle Audio czy tej prowadzonej przez Mumdance’a). Sam grime to dosyć zamknięty gatunek, wrośnięty w Londyn, musiałby pewnie znaleźć bardzo popularnego patrona spoza Wielkiej Brytanii, który byłby w stanie zaszczepić jego uproszczoną formę na dłużej w innych krajach.

Czy zauważasz ten ogłaszany w wielu miejscach trend powrotu do kupowania muzyki na fizycznych nośnikach i generalnie dobrego czasu dla muzyki alternatywnej w Polsce?

Może w ciągu kilku ostatnich lat jest nieco więcej osób, które chcą posiadać swoje ulubione nagrania na płytach winylowych zamiast na CD. Widzę sporo takiego zainteresowania podczas pobytu w sklepach, antykwariatach czy pchlich targach, ale nie znam danych, może to tylko złudzenie.

Wydawnictwa których producentów najbardziej Cię interesują?

Jeżeli chodzi o moje osobiste preferencje to bardzo lubię muzykę Adama Brockiego (Matat Professionals/Newborn Jnr), Selvy’ego, Piotra Kurka, Ever Moving, najnowszy winyl SLG jest bardzo dobry, czekam też na płytę Naphty (świetna seria ostatnich nagrań). Poza Polską - Rabit, Mumdance, Strict Face, Logos, DJ Sotofett, Mark Barrott, Florian Kupfer, Max D, Pender Street Steppers, Jan Schulte, kompilacje skupione wokół właścicieli Redlight Records.

Byłeś w pierwszej grupie artystów z Polski, którzy zaprezentowali swoje umiejętności podczas polskiej edycji Boiler Room. Opowiedz o swoich wrażeniach z tego występu. Czy czujesz, że w jakiś sposób on Cię bardziej wypromował za granicą?

Żałuję, że na ostatnią chwilę odwołano nasz pierwszy Boiler Room w londyńskim Kristina Records, który miał być dużo mniej zobowiązujący (może jeszcze będzie okazja) - ten warszawski był wielkim nagromadzeniem presji. Na pewno była to dla nas duża promocja i cieszę się, że mogłem w nim uczestniczyć. Nagranie dotarło też do wielu osób poza Polską, właściwie dzięki niemu zagraliśmy kilka tygodni później w Dusseldorfie, ale mam świadomość, że to w dużej mierze była edycja lokalna. Jestem dumny z pracy znajomych, którzy czuwają nad polską edycją.

Artykuł pochodzi z numeru:
Nowe wydanie Estrada i Studio
Estrada i Studio
czerwiec 2015
Kup teraz
Star icon
Produkty miesiąca
Electro-Voice ZLX G2 - głośniki pro audio
Close icon
Poczekaj, czy zapisałeś się na nasz newsletter?
Zapisując się na nasz newsletter możesz otrzymać GRATIS wybrane e-wydanie jednego z naszych magazynó