Finalizacja materiału muzycznego, zwana masteringiem, wciąż pozostaje jednym z najbardziej tajemniczych i nierozumianych etapów produkcji. Niektórzy stoją na stanowisku, że jest to jedyny element procesu kreatywnego, który należy zlecać specjaliście z zewnątrz, co wskazywałoby, iż mastering wymaga umiejętności słuchania muzyki w zupełnie inny sposób niż na pozostałych etapach jej tworzenia. Inni są całkowicie odmiennego zdania: skoro muzycy pracujący w studiu łączą szereg różnych funkcji (realizatora, programisty bębnów, sound designera, producenta, realizatora miksu), to nie ma powodów, dla których nie można byłoby dopisać do tej listy funkcji inżyniera masteringu. W istocie wielu artystów finalizuje swoje nagrania we własnym zakresie.
Obecnie dostępne jest jeszcze jedno rozwiązanie: zdać się na tzw. mastering algorytmiczny, który polega na tym, że to oprogramowanie – przy użyciu presetów w ramach wtyczek masteringowych lub online – dokonuje przetwarzania nagrań w oparciu o analizę surowego materiału dźwiękowego, dokonywaną w pierwszym etapie procesu.
Zanim zaczniemy spekulować „co dalej”, przyjrzymy się jak wygląda mastering pod koniec drugiej dekady XXI wieku.