Pro Audio DSP DSM V3
Dynamic Spectrum Mapper to jedna z tych wtyczek, których przez wiele miesięcy nie rozumiałem. A to dlatego, że oto mamy kompresor, który działa całkiem inaczej niż reszta procesorów dynamiki, przez co może się wydawać mało intuicyjny. Wystarczy jednak kilka godzin pracy, by zrozumieć, że mamy do czynienia z unikalnym narzędziem, które brzmi bardzo naturalnie i transparentnie (do tego stopnia, że na początku użytkowania często sprawdzałem, czy DSM w ogóle działa) i może uratować niejedno nagranie nie do uratowania.
Wtyczkę tę można postrzegać jako kompresor wielopasmowy na sterydach – w środku działa kilkadziesiąt „kompresorów”, a każdy z nich analizuje nie tylko głośność materiału, ale i jego skład pasmowy. W praktyce oznacza to, że za pomocą DSM w kilka sekund można zlikwidować irytujące rezonanse, wyrównać balans całego miksu czy zwiększyć głośność odczuwalną utworu. A wszystko to bez artefaktów w rodzaju pompowania, zduszonego dźwięku czy problemów fazowych, które lubią się pojawiać przy używaniu tradycyjnych kompresorów wielopasmowych.
Sony Oxford OXF-R3 to jedna z tych konsolet studyjnych, które wytyczyły dalszy rozwój branży pro-audio, zwłaszcza jeśli chodzi o zaawansowane przetwarzanie w domenie cyfrowej.
Od SSL do DSM
Pro Audio DSP, mająca w swej ofercie wtyczkę Dynamic Spectrum Mapper, to brytyjska firma założona przez Paula Frindle oraz Paula Ryder. Pierwszy z Paulów może się pochwalić 40-letnim doświadczeniem w branży pro-audio, które zdobywał przy opracowywaniu takich produktów jak konsolety SSL z serii E oraz G, cyfrowa konsoleta Sony Oxford, a także wtyczki marki Oxford Plugins, która później przekształciła się w Sonnox. Po odejściu z Sony Oxford założył Pro Audio DSP i zajął się tworzeniem nowatorskich narzędzi do realizacji różnego typu edycji niezbędnej przy nagrywaniu i produkcji muzyki.
Z kolei Paul Ryder jest programistą i muzykiem z 10-letnim doświadczeniem. On także był zaangażowany w pracę nad konsoletą Sony OXF-R3, a następnie wtyczkami Sony Oxford.
DSM V3 sprawdza się też genialnie jako limiter masteringowy (funkcja Capture w najgłośniejszym momencie miksu załatwia sprawę) oraz pierwsza pomoc dla naprawdę źle nagranych śladów. Najczęściej jednak używam jej jako wyjątkowo transparentnego de-essera. Wystarczy pobrać do analizy próbkę wokalu (funkcja Capture), w której nie ma żadnego sybilantu, by wykorzystać ją jako wzorzec docelowego brzmienia. Teraz tylko obniżamy próg działania do momentu, gdy procesor zacznie redukować „eski”. Proste i zabójczo skuteczne. (cena: 299 $)
Więcej informacji TUTAJ.