Michał Anioł - Dużo czasu poświęcam melodii
Michał Anioł właśnie wypuścił swoje debiutanckie wydawnictwo pt. "U", więc to doskonała okazja, aby porozmawiać o drodze, która doprowadziła go do tego miejsca. Zwłaszcza, że nie tylko naszym zdaniem, ten rok może należeć właśnie do artysty pochodzącego z Kotliny Kłodzikiej. Pytamy zatem m.in. o to jak wyglądały jego muzyczne początki, dlaczego zdecydował się chwycić za mikrofon i śpiewać, oraz jak dziś wygląda jego studyjny workflow.
Masz doświadczenie edukacji muzycznej?
Michał Anioł: Tak, chodziłem do szkoły muzycznej pierwszego stopnia, a rok temu skończyłem Szkołę Muzyki Nowoczesnej we Wrocławiu. Po ukończeniu szkoły muzycznej w wieku 14 lat miałem 2-letnią przerwę od gry na instrumencie, ponieważ przestałem czerpać z tego przyjemność. Czułem, że gra na pianinie była pewnego rodzaju przymusem. Wydaje mi się, że działa tutaj podobny mechanizm jak przy lekturach szkolnych, bo nawet jeśli któraś z tych książek jest ciekawa, to dzieciakom i tak nie chce się ich czytać, ponieważ są do tego zmuszane. Dziś patrzę na to z większym dystansem i widzę, że jako dziecko miałem wystarczająco dużo czasu, żeby pogodzić ćwiczenie gry muzyki klasycznej z zabawą z rówieśnikami. Pianino wróciło wraz z moją pierwszą miłością, która miała w swoim mieszkaniu bardzo stary i piękny instrument. Mogę powiedzieć, że wtedy zaczęły powstawać jakieś zalążki pierwszych kawałków.
Czy to były piosenki o miłości?
To w ogóle nie były piosenki, bo tak naprawdę śpiewam dopiero od niedawna. Wtedy byłem mało świadomy muzycznie i artystycznie, więc początkowo powstawały kalki utworów, których słuchałem. Tamta sytuacja nie była też bezpośrednią przyczyną tego, że dziś zajmuję się tworzeniem muzyki. To wydarzyło się później, kiedy kumpel pokazał mi FL Studio 12. Od razu obejrzałem w internecie dwugodzinny film opisujący cały interfejs tego DAW. Patrząc z perspektywy czasu, uważam że było to bardzo pomocne przy początkach pracy z tym programem. Od razu mogłem eksperymentować z brzmieniem i nie musiałem „walczyć” z samym oprogramowaniem. Zacząłem samplować i podkładać pod te próbki hip-hopową perkusję, bo to wydawało mi się najprostsze. Później przyszła pora na MIDI oraz nagrywanie własnych melodii.
Konfrontowałeś swoje kawałki z opinią innych?
Większość numerów trafiała do szuflady, a tylko niektóre puszczałem znajomym. Nie wynikało to jednak z jakiejś obawy przed konfrontacją ze zdaniem innych – zawsze zdawałem sobie sprawę, że moje produkcje są niedoskonałe, ale sprawiało mi to tyle frajdy, że robiłem tej muzy naprawdę dużo. Dobrze się złożyło, że dość szybko poznałem się z CatchUpem, który podobnie jak ja pochodzi z Kotliny Kłodzkiej. Mieliśmy kontakt jeszcze zanim zacząłem tworzyć, a polubiliśmy się bardziej kiedy pojechaliśmy do Wrocławia na DJ set Phama, Essexa i Hvzx, bodajże w 2016 roku. Pokazywał mi wtedy pierwsze patenty produkcyjne i tłumaczył działanie kompresora. Można zatem powiedzieć, że CatchUp jest takim ojcem chrzestnym tego co robię.
Wokół Ciebie powstało fajne środowisko, bo jest wspomniany CatchUp, Prometh i pewnie paru innych twórców, o których dopiero usłyszymy. Razem moglibyście stworzyć mocny zespół...
Na pewno tworzymy mocny zespół przyjaciół. Nie zawsze pracujemy razem, ale wspomagamy się sugestiami i poprawkami. Zdecydowanie więcej czasu spędzamy na relacjach towarzyskich. Każdy z nas ma swój przelot muzyczny i jest pewnego rodzaju self-made manem, ale czasem dochodzi do sytuacji, gdzie wszyscy razem siadamy przy muzie. To niesamowite patrzeć, jak scena buduje się z kumpli, którzy siedzieli razem w pokoju i gadali o różnych głupotach. Poza wymienionymi wcześniej na pewno jest jeszcze Frank Leen, który niedawno wypuścił singiel Bull. To jest taka nasza „wrocławska” grupa.
Z tego co mówisz wynika, że do Szkoły Muzyki Nowoczesnej poszedłeś z niemałą wiedzą, więc zastanawiam się czemu zdecydowałeś się na ten krok.
Trafiłem tam z umiejętnością wyprodukowania dobrze brzmiącego utworu, ale miałem spore braki w podstawach, jak choćby teoria muzyki. Oczywiście w szkole pierwszego stopnia miałem taki przedmiot, jednak upływ lat i brak styczności z muzyką sprawił, że wszystko wyleciało mi z głowy. Z tamtego czasu została mi jedynie umiejętność gry na instrumencie, która rzeczywiście jest mi dzisiaj bardzo przydatna. Poza uzupełnieniem tych braków, we Wrocławiu poznałem wielu kreatywnych ludzi, z którymi do dzisiaj mam kontakt. Sądzę, że dla osoby, która chce zacząć swoją przygodę z muzyką, takie miejsce jak Szkoła Muzyki Nowoczesnej jest super, bo uczą tam wszystkiego od podstaw. Z drugiej strony mam sporo znajomych, którzy bez żadnego wykształcenia muzycznego robią niesamowite rzeczy. Przy tworzeniu kierują się jedynie tym co czują, a nie zastanawiają chociażby nad tonacją. W ten sposób powstają bardzo kreatywne rzeczy.
Powiedziałeś, że po etapie samplowania przyszła pora na MIDI i tworzenie własnych melodii. Jakich narzędzi do tego używałeś?
Do dzisiaj korzystam z elektrycznego pianina Casio PX-110, które dostałem od rodziców jeszcze w szkole muzycznej pierwszego stopnia. Ma świetnie wyważone klawisze, dlatego czasem do niego siadam. Jest jednak na tyle duże, że przy kolejnej przeprowadzce i rozkładaniu sprzętów nie zmieściło się już obok biurka. Potem pojawił się Nord Lead 4, który nie dość, że świetnie brzmi, rozwiązał moje problemy w zakresie klawiatury sterującej. Jeśli chodzi o hardware to nie posiadam nic innego, ale szczerze mówiąc aktualnie nie zamierzam rozbudowywać mojego setupu o kolejne zewnętrzne urządzenia.
„W przyszłości mam zamiar zbudować własne studio, ale teraz gdy nie mam takiej możliwości dobrze czuję się pracując w domu” (fot. @nghtlou)
W takim razie po jakie cyfrowe instrumenty sięgasz?
Nie będę pewnie oryginalny, jeżeli powiem, że najczęściej używam Xfer Records Serum. Spędziłem z nim dużo czasu i bardzo szybko potrafię wykręcić brzmienie, które mam w głowie. Używam też NI Massive X ze względu na analogowe brzmienie i sporo wtyczek z próbkami instrumentów (Addictive Keys, Kontakt 5). Nigdy nie gromadziłem pluginów –na bieżąco sortowałem narzędzia na takie, których używam i te, których prawie nigdy nie dotykam. Z każdą nową wtyczką łączyła się podróż w nowe brzmienia i nauka nowego interfejsu. Zawsze zaczynałem od sprawdzenia funkcji, aby zobaczyć co dana wtyczka ma do zaoferowania. Rzadko używałem presetów, ponieważ kiedyś wychodziłem z założenia, że wszystkie brzmienia trzeba kręcić samodzielnie, bo inaczej jest to mało ambitne. Dzisiaj już trochę wyluzowałem i jeśli znajdę dobry preset to nie mam problemu, żeby go wykorzystać.
Jak to wygląda z efektami?
Mam całą bibliotekę różnego rodzaju pogłosów, przesterów i innych podstawowych narzędzi do miksu. Każde z nich ma inne brzmienie i używam ich zależnie od danego numeru. Absolutnym klasykiem jest dla mnie Camel Crasher od Camel Audio, który zawsze towarzyszy saturacji basu i stopy. Polecam również wtyczkę Valhalla Freq Echo, która jest darmowa i ma bardzo ciekawe brzmienie.
Od czego z reguły zaczynasz tworzenie numeru?
Zawsze wychodzi to spontanicznie. Nie ma zasady, że najpierw układam perkusję albo akordy. Czasami do pracy popycha mnie jakiś sampel albo tekstury w tle, innym razem najpierw układam perkusję lub linie melodyczne. Rzadko kiedy zdarza mi się rozpoczynać od wokalu, chociaż ostatnio zastanawiałem się czy nie popracować trochę w ten sposób. Najlepszą metodą jest ciągłe eksplorowanie różnych gatunków muzycznych, wyciąganie z nich elementów i łączenie w kreatywny sposób. Czasem jedna ścieżka perkusyjna potrafi sprawić, że twój numer staje się o wiele ciekawszy.
A jaki jest Twój ulubiony moment w produkcji?
Chyba ten, kiedy zaczynam rzeźbić i powoli klaruje się coś interesującego. Kiedy okazuje się, że zlepek sampli, brzmień syntezatorów i innych dźwięków zaczyna tworzyć jakąś całość. Sama finalizacja nie jest moją najmocniejszą stroną i dlatego też mam mnóstwo pozaczynanych projektów na dysku. Nie jestem typem, który grzebie w projektach przez kilka miesięcy.
Właśnie miałem zapytać, ile czasu zajmuje Ci praca nad danym utworem?
Zazwyczaj albo robię cały numer od razu, albo nie wracam do niego już nigdy. Przeważnie stworzenie całej piosenki zajmuje mi parę dni. Czasami zdarza się, że trwa to tylko kilka godzin, ale z reguły są to właśnie dwa, trzy dni. Jeśli praca przeciąga się poza ten okres, to raczej nic z tego nie będzie. Zdaję sobie sprawę, że wykańczanie numerów jest moją piętą achillesową – mam sporo pomysłów i loopów, które leżą nietknięte na dysku. Jest taka zasada, która mówi, że każdy rozpoczęty numer trzeba doprowadzić do końca, gdyż w ten sposób uczysz się aranżowania. Ja cały czas grzebię w nowych pomysłach przez co sporo moich projektów ląduje w koszu.
Sam zajmujesz się finalizacją swoich kawałków?
Długo robiłem wszystkie miksy i mastery sam, ale przy pracy nad nowym albumem uznałem, że jeżeli ma to iść do radia i na wszystkie serwisy streamingowe, to musi się tym zająć ktoś, kto zna się na swojej robocie. Zlecam to mojemu człowiekowi o pseudonimie @mixedbytrzy, który jest niezwykle utalentowanym gościem. Bardzo podoba mi się współpraca z nim, bo są to naprawdę kreatywne miksy, które eksponują wszystkie walory mojej twórczości.
Nadal pracujesz w FL Studio?
Tak, dziś jest to FL Studio 20, choć myślałem o tym, aby przesiąść się na Abletona. Żeby jednak nauczyć się go w takim stopniu w jakim znam FL’a, musiałbym poświęcić na to mnóstwo czasu. Nowa wersja FL Studio ma kilka usprawnień, dzięki którym niczego temu programowi nie brakuje. Myślę tutaj przede wszystkim o możliwości zamrażania ścieżek. Podoba mi się też to, że w FL Studio mogę sobie pozwolić na pewien nieład artystyczny przez dużą swobodę w oknie aranżu. Nie jest on tak poukładany jak Logic lub Ableton, co akurat mi odpowiada. Potrafię obsługiwać Abletona i niekiedy zdarza mi się coś na nim wyprodukować, ale zauważam, że dużo ciekawsze rzeczy wychodzą mi w FL Studio.
Myślisz o jakichś nowych elementach, które chciałbyś wprowadzić do swojego setupu?
Na pewno potrzebuję nowego interfejsu, bo M-Track 2X2M, z którego korzystam ma jedynie dwa wejścia i nie mogę podłączyć jednocześnie gitary Squier Classic Vibe 60’s Stratocaster, Norda Leada 4 i mikrofonu. Poza tym nie jestem zbytnio wymagający i dobrze mi się pracuje na tym co mam.
Wspomniałeś, że niedawno zacząłeś śpiewać; coś konkretnego o tym zadecydowało?
Doszedłem do wniosku, że moim kawałkom brakuje wspólnego mianownika. Mierzyłem się już chyba z każdą stylistyką, ale słuchając tych rzeczy nie mogłem zebrać ich w jakiś spójny materiał. Uznałem, że warto spróbować położyć na nich mój wokal i to zadziałało. Choć na mojej płycie znajdzie się kilka bardzo różnych stylistyk, których nawet nie umiem nazwać, to jednak ten wokal łączy je w fajną całość.
W jaki sposób pracujesz nad brzmieniem wokalu?
Cała płyta U powstała w moim mieszkaniu, łącznie z nagraniem wokali na Røde NT1-A. Czasami lubię, kiedy mój wokal po kompresji jest czysty, czasem dodaję pogłos i choć nie jestem fanem rozmywania wokalu uważam, że można nim ciekawie uwypuklić ekspresję głosu. Z reguły sam miksuję wokale, ale na etapie finalizacji robi to @mixedbytrzy. Więcej czasu poświęcam na melodie. Prawie w ogóle nie używam Auto-Tune, jedynie czasami sięgam po Melodyne 4, więc bywa, że jakieś centy sobie podciągnę.
Czy taka praca Ci odpowiada, czy planujesz przenieść się do innej przestrzeni?
W przyszłości mam zamiar zbudować własne studio, ale teraz gdy nie mam takiej możliwości dobrze czuję się pracując w domu. Zdaję sobie sprawę, że przestrzeń, w której poświęcasz się muzyce powinna być oddzielona od miejsca, w którym odpoczywasz. To sprawia, że jesteś znacznie bardziej efektywny. U siebie mam monitory JBL LSR 305 oraz słuchawki Beyerdynamic DT990 Pro. Bardzo lubię te monitory za ich przejrzystość i mimo, że mają sporo dołu, to przyzwyczaiłem się do nich. Mam je już trzy lata, więc polubiłem się z nimi. Mój pokój nie grzeszy dobrą adaptacją akustyczną, ale samego pomieszczenia również można się w jakimś sensie nauczyć.
Kto dzisiaj jest dla Ciebie punktem odniesienia?
Swego czasu sporo inspirowałem się Kaytranadą i Flumem. Aktualnie jest tego całkiem sporo, zaczynając od Alfa Mist przez Thundercata, Toma Mischa, Jacoba Colliera po takich artystów jak Bearcubs czy też Jai Paul. Niemało czerpię od bitmejkerów z SoundClouda, którzy potrafią stworzyć naprawdę świeże produkcje. Np. obserwuję producenta o pseudonimie Laxcity, którego znakiem rozpoznawczym są charakterystyczne akcenty akordowe. To są niekiedy bardzo proste patenty, ale zdarza mi się wykorzystywać je u siebie. Moim autorskim patentem jest natomiast robienie przestrzeni w utworach przez rytmiczne tekstury dodające charakteru całej kompozycji.
Twoja debiutancka płyta U ukaże się niebawem. Jakie emocje towarzyszą Ci w związku z premierą?
Sam materiał już sporo czasu przeleżał w przysłowiowej szufladzie, ale to dobrze, że wychodzi dopiero teraz. Czuję, że te piosenki musiały dojrzeć do tego momentu. Zatem przede wszystkim cieszę się, że mogę wyrzucić z siebie trochę emocji, wizji artystycznej i podzielić się z ludźmi swoim pierwszym wydawnictwem. Powoli zaczynam też myśleć o przyszłości, bo mam już sporo materiału i pomysłów na kolejny projekt.